16 maja 1983
PRODUCENT
Martin Birch
WYTWÓRNIA
EMI (Europa), Capitol (Ameryka Północna)
STUDIO NAGRAŃ
Compass Point Studios
Tylko dla orłów (Where Eagles Dare)
Pada śnieg, silników warkot
W nocy się rozlega
Misję czas zacząć, pewni swego ludzie
Czekają by spaść prosto z nieba
Zamieć nie ustaje, ale oni muszą lecieć
To miejsce tylko dla orłów
Pod nimi wokół Alpy Bawarskie
Zdają się być w nich wpatrzone
Linie wroga dawno za nimi
Głęboko w śniegu schowane
Głęboką nocą z nieba spadają
To miejsce tylko dla orłów
Otaczają fortecę, jest coraz bliżej
Wznosi się wysoko do nieba
Jedyny sposób – kolejka linowa
Wspinaczka jest niemożliwa
Docierają na miejsce, być może za późno
Muszą próbować, by dnia nie zmarnować
Krzyki przerażenia, terkot karabinów
Odbija się echem w dolinie
Misja wypełniona, szykują się do odwrotu
Z samego Orlego Gniazda
Odważyli się dojść, gdzie nikt inny nie śmiał
Polecieli tam, gdzie tylko dla orłów miejsce
Objawienia (Revelations)
„O Panie Ziemi i Ołtarza
Pochyl się nad nami i usłysz nasz lament
Ziemskich władców niepewność poraża
Ludzie umierają, dookoła zamęt
Ściany ze złota stają się naszym grobem
Dzielą nas pogardy miecze
Więc swoich gromów nam nie szczędź
Lecz zabierz od nas naszą dumę”
(G. K. Chesterton)
Po prostu ukochana w czarnej otchłani
To nie jest miejsce dla niej
Ściany są zimne, a dusze wyją z bólu
Łatwa droga dla ślepców
I mądra ścieżka dla głupców
Co poznali Sekret Kata – uśmiech na jego twarzy
Światło Ślepców – ujrzysz je
Jad rozsadza mi kręgosłup
Oczy Nilu otwierają się – ujrzysz je
Kiedy pocałunek węża przyniosła
Oko Słońca na jej ustach rozbłysło
Księżyca blask chwytał moje srebrne łzy
Kiedy leżeliśmy w ponurym uścisku
Nasienie zasiane zostało w świętym miejscu
A ja patrzyłem i czekałem na Świt
Światło Ślepców – ujrzysz je
Jad rozsadza mi kręgosłup
Oczy Nilu otwierają się – ujrzysz je
Zjednocz nas wszystkich
Rozpal Wolnością i Nadzieją
Żadna burza ani mróz siarczysty
Nami nie zachwieją
Już czas, by oczy zamknąć
I deszcz z wiatrem uspokoić
Bo ten co stanąć ma w Koronie
Jest obserwatorem na Arenie
A jesteś nim ty
Lot Ikara (Flight Of Icarus)
Gdy słońce wschodzi ponad horyzont
Jakiś starzec staje na wzgórzu
Ziemia rozgrzewa się w pierwszych promieniach
Śpiew ptaka ciszę burzy
W jego oczach płomienie
To szaleńca spojrzenie
Leć odważnie niczym orzeł
I wzleć aż do słońca
Odważnie niczym orzeł
Leć by dotknąć słońca
Tłum się rozstępuje, pojawia się chłopak
Patrzy starcowi prosto w oczy
Rozpościera skrzydła, krzyczy do zebranych
„W imię Boże, ojcze ja lecę”
Jego oczy są jakby zamglone
Gdy tak leci na skrzydłach marzeń
Teraz już wie, że ojciec słowa nie dotrzymał
Skrzydła obracają się w popiół, w popiele mogiła
Leć odważnie niczym orzeł
I wzleć aż do słońca
Odważnie niczym orzeł
Leć by dotknąć słońca
Zginąć w walce (Die With Your Boots On)
Jeszcze jeden Prorok Klęski
Mówi, że okręt pójdzie na dno
Jeszcze jeden Prorok Klęski
Każe tobie liczyć koszt
Zwodzi nas Wizjami
Doświadcza nas strachem
Zapowiada Wojnę milionów
W nadziei, że się pojawi
Nie ma sensu pytać kiedy
Nie ma sensu pytać kto
Nie ma po co pytać jako to zasada
Nie ma po co pytać czyja to sprawa
Bo jeśli masz zginąć, jeśli zginąć masz
Bo jeśli masz zginąć, jeśli zginąć masz
Jeśli masz zginąć, w walce zgiń
Jeśli się postarasz, wytrzymasz trochę
Zapłacisz może, ale pójdziesz dalej
Jeśli masz zginąć, i tak zginiesz
Trzynasta Bestia łeb podnosi
Francuz jednak zamysł odkrył
W trzęsieniach ziemi i głodzie
Dyktator na powstanie
Panika, Śmierć, Zniszczenie
Wyleją się z piaskami na wschodzie
Lecz prawda wszystkich przepowiedni
I tak jest zawsze w tobie
Oni zginęli w walce
Tak, oni zginęli
Oni zginęli w akcji
My zginęliśmy – My zginęliśmy – My zginęliśmy
Nie ma sensu pytać kiedy
Nie ma sensu pytać kto
Nie ma po co pytać jako to zasada
Nie ma po co pytać czyja to sprawa
Bo jeśli masz zginąć, jeśli zginąć masz
Bo jeśli masz zginąć, jeśli zginąć masz
Jeśli masz zginąć, w walce zgiń
Jeśli się postarasz, wytrzymasz trochę
Zapłacisz może, ale pójdziesz dalej
Jeśli masz zginąć, i tak zginiesz
Kawalerzysta (The Trooper)
Ty zabijesz mnie, a ja ciebie zabiję
Ty strzelisz z muszkietu, a ja cię szpadą przebiję
Więc kiedy znowu szykujesz się do skoku
Lepiej się zatrzymaj, bo nie masz odwrotu
Trąbka do szarży wszystkich podrywa
Na tym polu bitwy nikt nie wygrywa
Ostry zapach dymu i oddechy koni
Rzucam się do przodu, na pewną śmieć gonię
Koń poci się za strach, zaczynamy grać
Potężny ryk rosyjskich dział
Galopujemy w stronę ludzkiego muru
Moi towarzysze padają wyjąc z bólu
Przeskakujemy leżące na ziemi ciała
Rosjanie znów wystrzelili z działa
Jest bardzo blisko, a wciąż tak daleko
I tak żaden z nas jutra nie doczeka
Zaraz się mierzymy, jesteśmy już blisko
Wtedy Rosjanin namierz mnie na muszkę
Pociąga za spust, czuje uderzenie
Seria strzałów powala konia na ziemię
Kiedy tak leżę i w niebo się wpatruję
Mam sucho w gardle i niczego nie czuję
Kiedy tak leżę zapomniany i samotny
Bez jednej łzy wydaję jęk swój ostatni
Martwa natura (Still Life)
Co widzisz w sadzawce, dobrze przyjrzyj się
Z ciemnych odmętów jakieś twarze zapraszają mnie
Dlaczego ich nie widzisz, wyraźnie widać je
Były tam przecież, nie wierzysz mi – wiem
Och… nigdy tak dziwnie się nie czułem
Och… rozumu jeszcze nie straciłem
Myślisz pewnie, że postradałem zmysły
Choć się nie odzywasz, twoje oczy mówią wszystko
Wpatruję się w wodę, godzinami tak siedzę
Coś mnie tam ciągnie, co robić mam nie wiem
Och… wszystkie siły wysysają
Och… bym został zapraszają
Koszmary… duchy mnie wzywają
Koszmary… żyć nie pozwalają
Życiodajna krew powoli odpływa
Czuję jak każdym dniem sił mi ubywa
Coś mi mówi, że długo już nie pociągnę
Na dnie sadzawki razem z nimi spocznę
Czuje… zaraz tu będą
Już… widzę je na pewno
Koszmary… nadchodzą bez przerwy
Koszmary… ukoją moje nerwy
Wszystko jasne wiem co mam zrobić
Muszę cię zabrać byś mógł na nie spojrzeć
Ręka w rękę, skoczymy razem na dno
Nie rozumiesz, że one taż ciebie pragną
Och… razem utoniemy
Na zawsze odejdziemy
Koszmary… bez przerwy wzywają
Koszmary… spoczywają w pokoju
Walka o ogień (Quest For Fire)
W czasach gdy dinozaury przemierzały ziemię
I pokrywały ją bagna, a ludzie w jaskiniach mieszkali
W epoce, gdy ogień był rzeczą najcenniejszą
Na poszukiwanie przestrzeni mężczyźni wyruszali
Obce plemiona napadały, by wykraść im ogień
A wilki skowytały w noc ciemną
Toczyli gniewną, zaciekłą walkę
By uratować potęgę światła i ciepła
W Poszukiwaniu ognia
Przemierzali świat cały
W Poszukiwaniu ognia
Wielkie człowieka odkrycie
Wierzyli, że gdy drewno przestanie się żarzyć
To płomień życia na zawsze się wypali
Nie wiedzieli, że iskry, co ogień dają
Powstają, gdy potrzeć patyk o kamień
Brnęli więc przez lasy i bagna niebezpieczne
Gdzie ludożercy i dzikie bestie
W poszukiwaniu nowego ognia
By odzyskać potęgę światła i ciepła
W Poszukiwaniu ognia
Przemierzali świat cały
W Poszukiwaniu ognia
Wielkie człowieka odkrycie
Słońce i stal (Sun And Steel)
W wieku lat 13 zabiłeś pierwszego człowieka
Instynkt zabójcy, najwyższa istota
W wieku lat 16 walczyć się nauczyłeś
I jak wojownik, swym prawem to uczyniłeś
Słońce na stal pada swoim światłem
Śmierć za życia twoim ideałem
A życie toczy się kołem
Poprzez ogień i wiatr, wodę i ziemię
W końcu przybyłeś – nic nie było zaskoczeniem
Przebiję się przez kamienie i ogień
Chwycę ciebie i twój miecz, przełamię na pół
Przełamię was obu na pół
Słońce na stal pada swoim światłem
Śmierć za życia twoim ideałem
A życie toczy się kołem
Co toczy się i toczy
Słońce na stal pada swoim światłem
Śmierć za życia twoim ideałem
A życie toczy się kołem
Co dalej się toczy
Ujarzmić ziemię (To Tame A Land)
On jest Królem tej ziemi
W Królestwie pustyni
Jest panem czasu przyszłego
Jemu poddane czerwie i Fremeni
Na planecie wśród gwiazd
Jest panem wieku przyszłego
Jemu pisane być Królem
On rządzi wszystkim
Na planecie zwanej Diuną
Woda z ciała twoim życiem
Bez niej zginąłbyś pewnie
Na Diunie tylko pustynia
Bez skafandra byś się usmażył
Na piasku tak suchym, co parzy
W świecie zwanym Arrakis
To kraina bogata w przyprawy
Pustynnych jeźdźców i myszy
Nazywane tutaj Muad Dib
Oto Kwitatz Haderach
Urodzony na Caladan
To on przyjmie Gom Jabbar
On ma moc prorokowania
I patrzenia w przeszłość
Jest władcą gwiazd wszystkich
Przyjdzie czas, gdy o koronę się upomni
Wrogowie zostaną w pień wycięci
Zobaczycie, że będzie najlepszy ze wszystkich
Najwyższy Mesjasz, prawdziwy przywódca
I gdy dzień sądu już nadejdzie
Nie lękaj się, on siłę ma
Stawi czoła złu i płomieniom, które ogarną ziemię
On ma moc położyć temu kres