3 września1984
PRODUCENT
Martin Birch
WYTWÓRNIA
EMI (Europa), Capitol (Ameryka Północna)
STUDIO NAGRAŃ
Compass Point Studios
Asy przestworzy (Aces High)
Syrena ostrzega przed nalotem nieprzyjaciela
Wtem słychać odgłosy artylerii ostrzału
Szykujemy się do startu, musimy się wznieść
Nadchodzącemu atakowi trzeba stawić czoła
Wskakujemy do kabiny i odpalamy silniki
Usuwamy blokady spod kół – byle czasu nie marnować
Nabierając szybkości kołujemy na rozbieg
Trzeba wzbić się w powietrze żeby nie żałować
Rozpędzamy się, podrywamy się, lecimy
Korkociąg, skręt, pikowanie, znów wchodzimy
Na przód idź, żyj i leć, leć i żyj, walcz lub zgiń
Musisz gnać przed siebie żyj i leć, leć by żyć
Asy przestworzy
Wpadamy prosto na bombowce
Otwieramy ostry ogień i zawracamy
Przewrotka, obrót i zachodzimy ich od tyłu
Byle nas nie dostrzegli, potem znów do nich wypalamy
Bandyci na 8. godzinie zaskakują nas od tyłu
Dziesięć ME-109 od strony słońca
Pniemy się w górę i wychodzimy im z przodu
Lecąc prosto na nie za spust pociągam
Korkociąg, skręt, pikowanie
Korkociąg, skręt, pikowanie, znów wchodzimy
Korkociąg, skręt, pikowanie
Korkociąg, skręt, pikowanie
Na przód idź, żyj i leć, leć i żyj, walcz lub zgiń
Musisz gnać przed siebie żyj i leć, leć by żyć
Asy przestworzy
Dwie minuty do północy (2 Minutes To Midnight)
Zabić i zysk przeliczyć, zastrzelić by okaleczyć
Ale nam nie potrzebny jest motyw
Złota Gęś wyrwała się na zewnątrz
I nigdy nie wychodzi z mody
Oczerniona duma jeszcze w środku płonie
Skorupa krwawej zdrady
Oto moja lufa za beczkę śmiechu
Z miłości do żywej śmierci
Typ zabójcy lub diabelskie nasienie
Świetność, fortuna, cierpienie
Idź znów na wojnę, krew to wolności znamię
Czy nie modlisz się już na mą duszę?
Dwie minuty do północy
Wskazówki zwiastują koniec
Dwie minuty do północy
Zabić nienarodzone dzieci w łonie
Ślepcy krzyczą: „wypuście te stworzenia”
Pokażemy niedowiarkom
Napalmowy wrzask ludzkich pochodni
Udana uczta w Balsen… Taak!
Sprawcy rzezi tną mięso i wylizują tłuszcz
Oliwimy szczęki wojennej maszyny
I karmimy ją naszymi dziećmi
Dwie minuty do północy
Wskazówki zwiastują koniec
Dwie minuty do północy
Zabić nienarodzone dzieci w łonie
Worki z ciałami i worki rozdartych na pół malców
Galareta zamiast mózgu w głowach tych
Co wskazują ciebie palcem
A szaleńcy żonglują słowami
I każą nam tańczyć jak zarabiają
Przy wtórze głodujących milionów
By wytworzyć jeszcze lepszą broń
Dwie minuty do północy
Wskazówki zwiastują koniec
Dwie minuty do północy
Zabić nienarodzone dzieci w łonie
Północ… cała noc…
Brakmisłów (wielkie eee…) (Losfer Words (Big 'Orra))
Utwór instrumentalny
Ostrza mgnienie (Flash Of The Blade)
Kiedy byłeś chłopcem goniłeś za smokami
Z drewnianym mieczem w ręku
Byłeś świętym Jerzym lub Dawidem i zawsze
Zabijałeś bestie
Czas się szybko zmienia
Musiałeś wcześniej dorosnąć
Ruiny domu stale się tlą, a ciała leżą u twych stóp
Umrzesz tak jak żyjesz
W ostrza mgnieniu
W kącie, nie zapomniany przez nikogo
Żyłeś dla dotyku
Byś poczuć mógł stali chłód
Jeden człowiek i jego duma
Zapach skóry zaprawionej żywicą
Maska z żelaza i stali
Cięcie, sparowanie i pchnięcie
Na komendę mistrza szermierki
Nauczył cię wszystkiego, czego sam nie umiał
Żebyś się nie bał śmiertelnika
A teraz ty weźmiesz odwet przy wtórze
Krzyków nieczystych ludzi
Umrzesz tak jak żyjesz
W ostrza mgnieniu
W kącie, nie zapomniany przez nikogo
Żyłeś dla dotyku
Byś poczuć mógł stali chłód
Jeden człowiek i jego duma
Pojedynek (The Duellists)
On rzucił rękawicę, ty zrobiłeś błąd
Bo ją podniosłeś, już jesteś przegrany
Pojedynek na pistolet czy walka na miecze
Rodzaj broni wybrany
Rozniesie cię na strzępy jak tylko zaczniecie
Wiesz dobrze, że szans nie masz żadnych
Walcz dla honoru
Walcz dla splendoru
Walcz dla zabawy
Walcz dla honoru
Walcz dla splendoru
Walcz o swe życie
Jesteśmy gotowi i pojedynek zaczynamy
Pchnięcie, finta, spóźnione sparowanie
Ostatecznie najlepszy wygrywa
Cięcie przez korpus i padasz na ziemię
Widzisz krwi plamę i czujesz rwanie
Czujesz jak pot zalewa ci skronie
Walcz dla honoru
Walcz dla splendoru
Walcz dla zabawy
Walcz dla honoru
Walcz dla splendoru
Walcz o swe życie
Walki wznowione, zapada milczenie
Szermierze rzucają się na siebie
Cięcie, sparowanie, pchnięcie
Padasz dźgnięty w samo serce
Anioł Śmierci słysz twe ostatnie tchnienie
Wszystkiemu przygląda się kostucha
Walczyłeś dla honoru
Walczyłeś dla splendoru
Walczyłeś dla zabawy
Walczyłeś dla honoru
Walczyłeś dla splendoru
Walcz aż do śmierci!
Powrót do wioski (Back In The Village)
Skieruj reflektory na ludzi
Przekręć gałkę i robaka zjedz
Zaryzykuj, zgaś silniki
Bomby zrzuć i niech wszystko spali się
Białe flagi podarte na strzępy
Zawieszenie broni spalone
Wstrząs nerwowy w kuchni
Stoły poprzewracane
Wróciłem do wioski
Do wioski
Znowu jestem w wiosce
Rzucam kostki, dobrze wyważone
Same szóstki mi wypadły
Jestem w czarnej dziurze i wiruję
Bo skrzydła mi odpadły
Pytania są ciężarem
A odpowiedzi to więzienie
Wstrząs nerwowy w kuchni
Stoły zaczynają płonąć
W środku wszystko ujdzie
Płonące stodoły i papierowe koty
Lis wszedł między kury
A zabójca wśród psów ukryty
Pytania są ciężarem
A odpowiedzi to więzienie
Wstrząs nerwowy w kuchni
Stoły zaczynają płonąć
Wróciłem do wioski
Do wioski
Znowu jestem w wiosce
Lecz my nadal wchodzimy w dolinę
A inni chcą wewnętrzny zgasić płomień
Płoniemy jaśniej niż dotąd
Nie jestem numerem, ja MAM WŁASNE IMIĘ!
Wróciłem do wioski
Do wioski
Znowu jestem w wiosce
Wróciłem do wioski
Do wioski
Znowu jestem w wiosce
Wróciłem do wioski
Wróciłem do wioski
Znowu jestem w wiosce
Niewolnik władzy (Powerslave)
Wpadnę w otchłań – oko Horusa
Prosto w oczy ciemności – patrzą jak idę
Zielone jest oko kota, co błyska w tej Świątyni
Nadchodzi Ozyrys – znowu powstał
Powiedz mi dlaczego musiałem być niewolnikiem władzy
Nie chcę umrzeć, jestem bogiem, dlaczego nie mogę żyć dalej?
Kiedy umrze Dawca Życia, wszystko obróci się w perzynę
W swej ostatniej godzinie jestem niewolnikiem Władzy Śmierci
Kiedy żyłem tym kłamstwem – manipulowałem strachem
Ludzie mnie uwielbiali i padali na kolana
Więc przynieście mi krew i czerwone wino
Dla tego, który po mnie przejmie schedę
Bo on jest człowiekiem i bogiem i On też umrze
Powiedz mi dlaczego musiałem być niewolnikiem władzy
Nie chcę umrzeć, jestem bogiem, dlaczego nie mogę żyć dalej?
Kiedy umrze Dawca Życia, wszystko obróci się w perzynę
W swej ostatniej godzinie jestem niewolnikiem Władzy Śmierci
Teraz jestem zimny, ale duch żyje w moich żyłach
Ucichły rządy przerażenia – wyrzeźbione w kamieniu
Powłoka człowieka, którą Bóg zachował – na tysiące wieków
Lecz otwórzcie tylko bramy mego Piekła, to zaatakuję z grobu
Powiedz mi dlaczego musiałem być niewolnikiem władzy
Nie chcę umrzeć, jestem bogiem, dlaczego nie mogę żyć dalej?
Kiedy umrze Dawca Życia, wszystko obróci się w perzynę
W swej ostatniej godzinie jestem niewolnikiem Władzy Śmierci
Niewolnikiem Władzy Śmierci…
Niewolnikiem Władzy Śmierci…
Pieśń o starym żeglarzu (Rime Of Ancient Mariner)
Wysłuchajcie pieśni o Starym Żeglarzu
Zatrzymuje jednego z trzech weselników
I zaklina go swym wzrokiem
On stoi i słucha koszmarnej opowieści
A muzyka gra, przechodzi panna młoda
Zaklęty stoi jak wryty i słucha historii Żeglarza
Gnani na południe do krainy śniegu i lodu
W miejsce, gdzie nikt nie dotarł jeszcze
Dookoła śnieg i mgła, nadleciał albatros
Powitano go w imię Boże
Wierząc, że przyniesie szczęście
A okręt żegluje z powrotem na północ
Poprzez mgłę i kry, a za nim albatros
Żeglarz zabija ptaka dobrej wróżby
Towarzysze podróży przeklinają to, co zrobił
Lecz gdy rozwiewa się mgła, czyn usprawiedliwiają
I tak stają się wspólnikami zbrodni
A okręt żegluje dalej na północ
Okręt żegluje dalej na północ, aż nieruchomieje
Albatros zaczyna swą zemstę
Powrotne pragnienie, to straszna klątwa
Majtkowie zrzucają winę na żeglarza
Zawieszają mu na szyi martwego ptaka
Klątwa ni ustaje, nie ustaje wcale
A pragnienie nie chce, ono nie chce maleć
„Dzień za dniem mija, żadem podmuch nie targnie oceanem
Rzekłbyś: to malowany okręt na morzu malowanym
Dokoła woda, woda. Deski paczyły się okropnie
Dokoła woda, woda, ale do picia ani kropli”
SAMUEL TAYLOR COLERIDGE (1798 – 1834)
Tam, woła Stary Żeglarz
Widzę okręt w oddali
Lecz jak on może płynąć
Bez wiatru i bez fali
Patrzcie… płynie na nas
Do nas się zbliża, prosto ze słońca
Patrzcie… nie ma załogi
Nie ma życia, lecz zaraz… tam dwoje chyba stoi
Śmierć i Życie-w-Śmierci
Rzucają kości o losy załogi
Ona wygrywa Żeglarza i teraz do niej zależy
Potem… jeden po drugim
Majtkowie padają martwi, dwustu ludzi
Ona… Ona, Życie-w-Śmierci
Ona pozwala mu żyć, swojemu wybranemu
NARRATOR:
„W migocie gwiazdki i księżyca
Twarz się za twarzą sina
Zwraca, zbyt szybko, aby westchnąć
I wzrokiem mnie przeklina
Czterykroć pięćdziesięciu ludzi
Koleją, stary, młody
Jeden za drugim, bez wytchnienia
Walili się jak kłody”
SAMUEL TAYLOR COLERIDGE (1798 – 1834)
Klątwa dalej żyje w ich oczach
Żeglarz żałuje, że nie stracił życia
Razem z morskimi istotami
Ale one przeżyły, więc i on też
W księżyca świetle
On modli się o piękno ich – nie o klęskę
Swym sercem im błogosławi
One wszystkie stworzenia Boże
Urok powoli jakby słabnie
Albatros z jego szyi nagle spadnie
Na dno schodzi niczym ołów
Potem na ich głowy spada deszcz
Słychać męki dawno martwych żeglarzy
Drgnęli i zaczynają się dźwigać
Ciała podniesione w dobrym nastroju
Usta ich są nieme – w ich oczach życia nie widać
Zemsta musi się dokonać, pokuta znowu się zaczyna
On wpada w trans i koszmar nadal się go trzyma
Klątwa zostaje odkupiona
I Żeglarz widzi własny dom
Duchy ulatują z dawno martwych ciał
Przyjmują kształty świetliste
Żeglarz pozostaje sam
Wtem czółno zaczęło się do niego zbliżać
Swej radości nie mógł uwierzyć
Na łodzi siedział przewodnik, jago syn pustelnik
Pokuta życia teraz na niego spadnie
Okręt idzie na dno niczym ołów
A pustelnik udziela Żeglarzowi rozgrzeszenia
Żeglarz będzie teraz opowiadał swą historię
Opowie, co widział gdziekolwiek się uda
By głosić słowo Boże własnym przykładem
Że musimy kochać wszystko, co Bóg stworzył
Weselnik jest smutnym i mądrzejszym człowiekiem
A historia ta trwa dalej i dalej i dalej