1 października 1990
PRODUCENT
Martin Birch
WYTWÓRNIA
EMI (Europa), Epic (Ameryka Północna)
STUDIO NAGRAŃ
Barnyard Studios
Snajper na ogonie (Tail Gunner)
Odszukaj swą drogę 50 lat w tył
Do płonącego Drezna – tam krew i łzy
W ciemnościach mój reflektor świeci okrutnie
Ludzie będą walczyć, ktoś musi umrzeć
Kto kogo zabił, kto pierwszy strzelił?
Śmierć się ślini, by rozpalić pragnienie
Radar uruchomiony – skóra i kości
Bombowcy w domach będą gasić
Wzbij się w niebo, nie pytaj dlaczego – snajper na ogonie
Jesteś snajperem na ogonie
Wzbij się w niebo, nie pytaj dlaczego – snajper na ogonie
Jesteś snajperem na ogonie
Wzbij się w niebo, nie pytaj dlaczego – snajper na ogonie
Jesteś snajperem na ogonie
Wzbij się w niebo, nie pytaj dlaczego – snajper na ogonie
Jesteś snajperem na ogonie
Dopadnę Fokkera, rozprawię się z tym synem
Flaki mu wypruję moim karabinem
Prognoza pogody sprzyja wojnie
Kolonia i Frankfurt? Weź więcej spokojnie!
Charlie na ogonie w gorączce nieba
Enola Gay to była ostatnia moja próba
Teraz, kiedy snajpera już nie ma
Nie ma tez bombowców (tylko jedna wielka bomba)
Wzbij się w niebo, nie pytaj dlaczego – snajper na ogonie
Jesteś snajperem na ogonie
Wzbij się w niebo, nie pytaj dlaczego – snajper na ogonie
Jesteś snajperem na ogonie
Wzbij się w niebo, nie pytaj dlaczego – snajper na ogonie
Jesteś snajperem na ogonie
Wzbij się w niebo, nie pytaj dlaczego – snajper na ogonie
Jesteś snajperem na ogonie
Święty dym (Holy Smoke)
Uwierz we mnie – pieniądze nam przyślij
On umarł na krzyżu i to nie jest śmieszne
Lecz tak zwani przyjaciele moi
Zrobili ze mnie pośmiewisko
Nie zrozumieli mnie i przekręcili wszystko
Wybierają to, co chcą usłyszeć – mówią ci jak jest
Pomijają tylko prawdę i oglądają twoją śmierć
Zbawiają ci duszę za twoje pieniądze
Much lgną do gówna, pszczoły kręcą się przy miodzie
Święty Dym, Święty Dym, wielu złych kaznodziei
Powinien spalić w kotle Czart
Wsadzić ich nogami do przodu, to nie jest żart
Święty dym robić – można się napocić
Jimmy Reptile i jego znajomi
Mówią, że będą z tobą, gdy przyjdzie koniec
Palą płyty, pala książki
Święta armia, jak faszyści
Uśmiech jak krokodyle, zaczekaj chwilę
Aż Królowa TV przypudruje należycie
Przeżyłem w grzechu swoje życie
A i tak nie cuchnę jak szambo, w którym wy się pławicie
Święty Dym – pachnie ładnie
Nie są pobożni, ale to nie durnie
Kiedy Noe budował cadilaca to było fajnie
Dwójkami staczają się w dół
A cyrk satelitarny wyjechał z miasta
Myślę, że są dziwni, a jak umrą
Lincoln może być ich trumną
Przyjaciel prezydenta, ogon diabła
Teraz nie mają modlitwy, 100 lat pudła
Bez modlitwy za umierających (No Prayer For The Dying)
Był czas, że nie byłem pewien
I czas kiedy płakałem
Gdy moje modlitwy zostały wysłuchane
Kiedy kłamałem
Lecz gdybyś zadał mi pytanie
Czy powiedziałbym prawdę ci?
Można teraz na coś postawić
Do stracenie nie masz nic
Kiedy siedziałem w oknie
I w deszcz się wpatrywałem
Z bólem w sercu
Chociaż go nie odczuwałem
Gdybyś zechciał mi powiedzieć
Jaki sens ma moje życie
Idę długą drogą
Nie docieram do celu
Boże, daj mi odpowiedź na moje życie
Boże, daj mi odpowiedź na moje marzenia
Boże, daj mi odpowiedź na moje modlitwy
Boże, daj mi odpowiedź na moje istnienie
Wróg publiczny numer jeden (Public Enema Number One)
Kiedy wszystko dotrze do kresu
A światła zwrócą się na chciwość
Ty odejdziesz z piskiem opon
Jak przetaczający się grzmot
Ludzie dławic się będą trucizną
Dzieci płakać przerażone
Ale ty masz swój szybki pocisk
Stąd jest bilet w jedną stronę
Padnij na kolana
I pomódl się za świat, co już oszalał
Podnieś się na nogo znów
Jak wygnańcy uciekamy, by zmazać smutek i ból
W miastach, na ulicach
Już napięcie da się wyczuć
Punkt krytyczny coraz bliżej
Strzały i rozruchy
Politycy kłamią, by ratować własną skórę
Kozły ofiarne na pożarcie prasy
Wrzód publiczny numer jeden
Padnij na kolana
I pomódl się za świat, co już oszalał
Podnieś się na nogo znów
Jak wygnańcy uciekamy, by zmazać smutek i ból
Niewolnicy miliona sieci
W nowym wieku reklamy
Nie potrzebuję kryształowej kuli, by cię sprzedać
Twoje dzieci mają więcej w głowie
Niż zaćpane resztki ciebie
Sen o Kalifornii, gdy Ziemia kona w agonii
Padnij na kolana
I pomódl się za świat, co już oszalał
Podnieś się na nogo znów
Jak wygnańcy uciekamy, by zmazać smutek i ból
Padnij na kolana
I pomódl się za świat, co już oszalał
Podnieś się na nogo znów
Jak wygnańcy uciekamy, by zmazać smutek i ból
Przestroga losu (Fates Warning)
Dlaczego jednym z nas żyć jest dane?
A inni są tu tylko po to, by skonać?
Jak to jest, że kula dosięga tego drugiego?
Czy musimy dopytywać się dlaczego?
Czy On będzie, czy Diabeł z piekieł
Jednego możesz być pewien
Kiedy minie twój czas, zrozumiesz to
Że nie jedna siła napędza show
Czy to my mamy szczęście, którzyśmy pozostali?
Czy ci znaleźli szczęście, których nam zabrali?
Na twoim ramieniu to ręka Pana w niebie
Czy może sam Diabeł przyszedł po ciebie?
Czy On będzie, czy Diabeł z piekieł
Jednego możesz być pewien
Kiedy minie twój czas, zrozumiesz to
Że nie jedna siła napędza show
Wybucha wulkan i zalewa całe miasto
Tornado zmiata na swej drodze wszystko
Smutek i tragedia tych, co zostali
Ludzkość w obliczu piekła, a najgorsze przed nami
Czy On będzie, czy Diabeł z piekieł
Jednego możesz być pewien
Kiedy minie twój czas, zrozumiesz to
Że nie jedna siła napędza show
Zamachowiec (The Assassin)
Wygasł już kontrakt
Rozeszła się plotka
Dopadnę cię
Tu nie chodzi o forsę
To emocje pościgu
A ja chcę cię dopaść
Obserwuję każde twoje drgnienie
Śledzę wszystko, co uczynisz
Patrzę ja się zachowujesz
Podglądam jak chodzisz
Podsłuchuję rozmowy
Chcę zrozumieć twój sposób myślenia
Lepiej się pilnuj, bo jestem zabójcą, bo jestem zabójcą
Lepiej uważaj, lepiej uważaj
Lepiej się pilnuj, bo jestem zabójcą, bo jestem zabójcą
Lepiej uważaj, lepiej uważaj
Jestem zabójcą, zabójcą, zabójcą, zabójcą
Zimny pot ze mnie leci
Czuję zapach śmierci
Wiem, że ta chwila jest coraz bliżej
A kiedy pojawisz się w świetle
Zacisną na szyi moje ręce
W moich żyłach płynie podniecenie
Wszedłeś mi w drogę
Teraz cię sprzątnę
Spust czeka na mój palec
Czuję uderzenie adrenaliny
To twoje ostatnie godziny
Pocałuj swój tyłek na dowidzenia
Lepiej się pilnuj, bo jestem zabójcą, bo jestem zabójcą
Lepiej uważaj, lepiej uważaj
Lepiej się pilnuj, bo jestem zabójcą, bo jestem zabójcą
Lepiej uważaj, lepiej uważaj
Jestem zabójcą
Dramat w głębinach (Run Silent Run Deep)
Światła konwoju na wprost przed nami
Statki handlowe w wyczekiwaniu
Silników grzmot jednostajny
Na oleistym morzu – to teren wojny
Zaciśnięte dłonie, wbity wzrok
Zatrzaskuję właz w zabójczą noc
Szczwany lis dostał się do Kórnika
Piekielny ogar, a diabeł nie wnika
Płynąć cicho, płynąć głęboko
To twoja ostatnia modlitwa
Wojownicy w tajemniczym śnie
Koszmar dla statków handlowych
Cicha śmierć czai się na was przy dnie
Płynąć cicho, płynąć na dnie
Zapadnijcie w swój ostatni sen
Drzesz w sercach walczących ludzi
Na otwartym oceanie pytają kiedy
Śmiercionośna srebrna ryba pofrunie
Ten statek zadrży – zginą ludzie
Są role do zagrania – milionowa obsada
Zabójca? Głupek dnia? Czy ofiara?
Słuchając rozkazów – ludzie będą konać
My albo oni – kłamstwo dobrze przećwiczone
Płynąć cicho, płynąć głęboko
To twoja ostatnia modlitwa
Wojownicy w tajemniczym śnie
Koszmar dla statków handlowych
Cicha śmierć czai się na was przy dnie
Płynąć cicho, płynąć na dnie
Zapadnijcie w swój ostatni sen
Szalupa roztrzaskana, kadłub rozdarty
Swąd palącej się ropy
Podążają do krainy Neptuna
Zostałeś sam – każdy na siebie zdany
Wilcze oczy wpatrzone w celownik
„Szykować atak z rufy” – „Cel, ognia!”
Wepną ci potem jakiś medal w klapę
Ale za dwa tygodnie – jak reszta będziesz trupem
Płynąć cicho, płynąć głęboko
To twoja ostatnia modlitwa
Wojownicy w tajemniczym śnie
Koszmar dla statków handlowych
Cicha śmierć czai się na was przy dnie
Płynąć cicho, płynąć głęboko
Ostatni raz przymknijcie oko
Płynąć cicho, płynąć głęboko
To twoja ostatnia modlitwa
Wojownicy w tajemniczym śnie
Koszmar dla statków handlowych
Haki w tobie (Hooks In You)
Mam klucze, by obejrzeć pod numerem 22
Za zielonymi drzwiami, nie ma nic do oglądania
Czy to nie cecha, jaki typ człowieka
Chciałby czekać na faceta takiego jak ja?
Kompletnie trzeźwy, siedzę w milczeniu
Wyluzowany, szukam współczucia
Lubię jak dziewczyna wie czego chce
Nie lubię takich, co bez sensu włóczą się
Haki w tobie, haki we mnie, haki na suficie
To dobrze zawieszone uczucie
Nic wielkiego, żaden grzech, spięty z miłości
Wbiłem w ciebie haki
Haki w tobie, haki we mnie, haki na suficie
To dobrze zawieszone uczucie
Nic wielkiego, żaden grzech, spięty z miłości
Wbiłem w ciebie haki
Jest skrępowana, nie może podejść do telefonu
Musiałeś się pomylić, bo jej nie ma w domu
Stukanie o drewno – wiesz, ze ten dźwięk lubię
Ona w miejscu usiedzieć nie umie
Haki w tobie, haki we mnie, haki na suficie
To dobrze zawieszone uczucie
Nic wielkiego, żaden grzech, spięty z miłości
Wbiłem w ciebie haki
Haki w tobie, haki we mnie, haki na suficie
To dobrze zawieszone uczucie
Nic wielkiego, żaden grzech, spięty z miłości
Wbiłem w ciebie haki
Wbiłem w ciebie haki, wbiłem w ciebie haki
Haki w ciebie
Wbiłem w ciebie haki, wbiłem w ciebie haki
Haki w ciebie
W samą porę, wszystko gotowe
Jak nowe pomysły na wystrój dziś wieczorem
Rezerwat z tego domu zrobię
Zaleję ją w betonie i sama zostawię
Haki w tobie, haki we mnie, haki na suficie
To dobrze zawieszone uczucie
Nic wielkiego, żaden grzech, spięty z miłości
Wbiłem w ciebie haki
Haki w tobie, haki we mnie, haki na suficie
To dobrze zawieszone uczucie
Nic wielkiego, żaden grzech, spięty z miłości
Wbiłem w ciebie haki
Wbiłem w ciebie haki, wbiłem w ciebie haki
Haki w ciebie
Wbiłem w ciebie haki, wbiłem w ciebie haki
Haki w ciebie
Swą córkę weź… na rzeź (Bring Your Daughter… To The Slaughter)
Skarbie, już blisko północ
A wszystkie mity wciąż są w mieście
Prawdziwa miłość i szminka na twojej bieliźnie
Wbij zęby w poduszkę i nie mów nic
Jeśli chcesz jeszcze pożyć
Nim twoje życie zamieni się w grobowiec
Wiedz, że to ja jestem tym właśnie
Zdejmij kłódkę z tylnych drzwi i zaproś mnie do środka
Swą córkę weź, przyprowadź ją na rzeź
Pozwól jej, pozwól jej, pozwól jej
Swą córkę weź, przyprowadź ją na rzeź
Pozwól jej, pozwól jej, pozwól jej
Skarbie, już blisko świt
I słońce skrada się po niebie
Brak pewnego leku na złamane serce
Tylko puste słowa i upokorzenie
Więc padnij na kolana, skarbie
Przyjmij postawę
I módl się, żebym czekał
Bo wiesz, że już niedługo przyjdę
Swą córkę weź, przyprowadź ją na rzeź
Pozwól jej, pozwól jej, pozwól jej
Swą córkę weź, przyprowadź ją na rzeź
Pozwól jej, pozwól jej, pozwól jej
Więc odrzuć swoją głupią dumę, nie możesz się wycofać
Nigdzie, nijak, nie masz gdzie się schować
Swą córkę weź, swą córkę weź
Przyprowadź na rzeź
Swą córkę weź, swą córkę weź
Przyprowadź na rzeź
Swą córkę weź, swą córkę weź
Przyprowadź na rzeź
Swą córkę weź, swą córkę weź
Przyprowadź na rzeź
Swą córkę weź, swą córkę weź
Przyprowadź na rzeź
Pozwól jej, pozwól jej, pozwól jej
Swą córkę weź, przyprowadź ją na rzeź
Pozwól jej, pozwól jej, pozwól jej
Swą córkę weź, przyprowadź ją na rzeź
Pozwól jej, pozwól jej, pozwól jej
Swą córkę weź, przyprowadź ją na rzeź
Pozwól jej, pozwól jej, pozwól jej
Pozwól jej, pozwól jej, pozwól jej
Matka Rosja (Mother Russia)
Matko Rosjo, czy dobrze sypiasz?
Środek zimy, mroźnego wiatru podmuchy
Płatki śniegu unoszone
Wirują wokół jak śnieżne duchy
Matko Rosjo, poetyczny majestat
Przypomina czasy wielkiego imperium
Obracając się staruszek wspomina
Z rozrzewnieniem lata, co minęły
Matko Rosjo
Taniec Carów
Podnieście w górę głowy
Bądźcie z siebie dumni
Wolność upragniona
W końcu nadeszła
Zmieniając bieg historii
I waszą przeszłość
Matko Rosjo
Taniec Carów
Podnieś głowę wysoko
Pamiętaj kim jesteś
Czy potrafisz odrzucić
Gniew i strapienie?
Czy potrafisz się cieszyć
Gdy twoi ludzie znaleźli wyzwolenie?