Virtual XI

Futurealny (Futureal)

Kończy się mój czas, brakuje mi tchu

To coś nadchodzi, nie mogę spać w nocy

Ani w dzień, to chyba śmierć

 

Staczam się coraz głębiej, czuje jak mnie otaczają

Muszę powiedzieć, że się boję i wiem, że wygrają

Nawet jeśli, to jestem przygotowany

 

Czy wierzysz w to, co słyszysz?

Czy wierzysz w to, co widzisz?

Czy wierzysz w to, co czujesz?

Czy wierzysz?

 

Co jest realne?

Futurealne

Co jest realne?

Futurealne

 

Zawsze, gdy ktoś patrzy na mnie jak na wariata

Dociera do mnie, że tylko ja czuję

To, co dla mnie jest prawdziwe

 

Czasem to wygląda jak zabójcza zabawa w chowanego

Kiedy będziesz to czytać, mnie już nie będzie

Może wtedy pojmiesz o co chodzi

 

Czy wierzysz w to, co słyszysz?

Czy wierzysz w to, co widzisz?

Czy wierzysz w to, co czujesz?

Czy wierzysz?

 

Co jest realne?

Futurealne

Co jest realne?

 

Czy wierzysz w to, co słyszysz?

Czy wierzysz w to, co widzisz?

Czy wierzysz w to, co czujesz?

Czy wierzysz?

 

Co jest realne?

Futurealne

Co jest realne?

Futurealne

Co jest realne?

Futurealne

Co jest realne?

Futurealne

 

Anioł i hazardzista (The Angel And The Gambler)

 

Rzut kostką

Ruletka już wiruje

To nie jest w twoich rękach

Jak się czujesz?

Ty na pewno wygrasz

Lepiej wróć raz jeszcze

 

Czujesz, że masz farta

Czy raczej boisz się?

Bierz, co dale ci los

I niech się dzieje, co chce

Wszystko w rękach przypadku

Co przyniesie kolejny dzień?

 

Bez steru na oceanie

Unoszony we śnie na jawie

W labiryncie zagubiony

Albo mgłą oślepiony

Jakie to ma znaczenie?

Więc czemu nie odpowiesz?

Dlaczego przegoniłeś Anioła?

 

Lepiej podejmij decyzję

Nim będzie za późno

Zaryzykuj wszystko

Chwyć ster w swoje ręce

Rzut kostką

Znowu do przodu jesteś

 

Nic do stracenia

A tyle do wygrania

Trochę ryzyka

To się rozumie

Ale czym się przejmować

I tak… w końcu odejdziesz

 

Szeroko otwarte bramy Nieba

Czekają na ciebie

Albo do piekła w dół

Tam też możesz pójść

 

Cierpiał będę moją tęsknotę

Moja dusz spisana na straty

Lepiej już odejdź

I zostaw mnie samemu sobie

 

Nie myśl, że jestem twym wybawcą

Nie myśl, że mogę cię oswobodzić

Nie myśl, że mogę uratować twe życie

 

To jest jak głód

Co stuka do twych drzwi

Zasmakowałeś tego

A ciągle więcej ci się śni

Popełniłeś swoje błędy

Nie zagrasz już nigdy tak samo

 

Ostrzegano cię

A jednak w to wchodzisz

Grasz o wysoka stawkę

A nic nie możesz zdobyć

Masz tylko jedno życie

I tak wiele musisz się nauczyć

 

Anioł z jednej strony

Z drugiej strony Diabeł

Którą drogą idziesz?

Podejmij decyzję

 

Stajesz na rozdrożu

Ale wiesz dokąd zmierzasz

Jeśli zaczniesz zachodzić w głowę

Może szybko być po tobie

 

Nie myśl, że jestem twym wybawcą

Nie myśl, że mogę cię oswobodzić

Nie myśl, że mogę uratować twe życie

 

Grom uderza dwa razy (Lightning Strikes Twice)

Czuję wietrzyk na twarzy w oczekiwaniu

Jeszcze chwila i dotrze tu burza

Gdzieś w oddali znów rozbłyskuje piorun

Czuje coś potężnego kiedy moc się zbliża

 

Czy boisz się przetaczającego się grzmotu?

A może zderzających się chmur, co niosą strach?

Kiedy tak sam siedzę w kącie

Powracam myślami do mego dzieciństwa

 

Rozglądam się próbując znaleźć odpowiedź

Na wszystkie pytania, co chodzą mi po głowie

I pytam sam siebie czy to katastrofa może

I kiedy znowu na zagrozi

 

Kiedy nadchodzi złowieszcze światło

I samotny pies w parku zawyje

Wszyscy chowają się do środka

Błysk gromu ciemności rozmyje

Burz jest już bardzo blisko

Tylko Bóg może wiedzieć

 

Siedzisz sam i patrzysz

Jak wiatr miota koronami drzew

Potworny szelest liści

Sporo czasu by zebrać myśli

Kiedy czekasz aż spadnie deszcz

Jedynie Bóg może wiedzieć

Niebo nie przestaje świecić

 

 

Być może grom uderza dwa razy

Być może grom uderza dwa razy

 

Człowiek klanu (The Clansman)

Zbudź się sam na wzgórzu

Gdy wiatr smaga ci twarz

Dobrze jest poczuć swą dumę

I być wolnym i czuć więź

Być częścią klanu

Mieszkać na pogórzu

Gdzie powietrze, które wdychasz

Takie czyste, nieskażone

 

Kiedy stoisz sam na wzgórzu

Powiew wiatru w twoich włosach

Pragniesz bardzo poczuć

Wolny chciałbyś być

 

Dobrze jest wierzyć

W potrzebę wolności

To czas, kiedy umierasz

I pytać się nawet nie starasz

Czy nie widzisz, ci oni czynią?

Próbują nas złamać

Zabierają nam tereny

Które należą do klanów

 

Nie ja jeden mam ten sen

Ja wolności tylko chcę

Chcę gdzieś przynależeć

Jestem w klanie… Wolności!

 

To czas spustoszony strachem

Ziemia spustoszona zmianą

Przodkowie nasi na wieść

O tym, co się teraz dzieje

Przewróciliby się w grobach

Byliby strwożeni

Że ziemia ludzi wolnych

Została zakuta w okowach

 

Wiem czego chcę

Kiedy przyjdzie czas

Odbiorę to, co moje

Należę do klanu

 

Przysięgam, że będę się bronić

Będziemy walczyć po sam koniec

Przysięgam, że nigdy

Mnie żywcem nie wezmą

Ja wiem że razem powstaniemy

I nie oddamy naszej ziemi

Przysięgam, że moje dzieci

Urodzą się wolne

 

Wiem czego chcę

Kiedy przyjdzie czas

Odbiorę to, co moje

Należę do klanu

 

Nie dajmy im grabić już więcej

Nie dajmy im grabić już więcej

To ziemia ludzi wolnych… Wolność!

 

Dobrze jest wierzyć

W potrzebę wolności

To czas, kiedy umierasz

I pytać się nawet nie starasz

Czy nie widzisz, ci oni czynią?

Próbują nas złamać

Zabierają nam tereny

Które należą do klanów

 

Wiem czego chcę

Kiedy przyjdzie czas

Odbiorę to, co moje

Należę do klanu

 

Wiem czego chcę

Kiedy przyjdzie czas

Odbiorę to, co moje

Należę do klanu

 

Gdy zderzają się dwa światy (When Two Worlds Collide)

Mój teleskop wygląda

Skierowany na gwiazdy

Punkcik światła najmniejszy

Zdaje się w tę noc dwa razy większy

Obliczenia są tak precyzyjne

Może cały czas rośnie, czy to w ogóle możliwe?

 

Nie wierzę własnym oczom

I nie wiem, co mam począć

Po raz setny chyba

Sprawdzam odchylenie

 

Coraz bardziej się boję

Nawet mój komputer okazuje

Że nie ma błędu w obliczeniach

 

Teraz, kiedy to się stało, nie ma już co wypatrywać

Uwierz, że to prawda, one muszą się zderzyć

Nic nie możemy zrobić

 

Gdy zderzają się dwa światy

Gniew i cierpienie

Tych, co pozostali

Dwa światy się zderzają

Kto utrzyma się przy życiu?

Czy ukryć się zdołają?

 

Gdy zderzają się dwa światy

Gniew i cierpienie

Tych, co pozostali

Gdy zderzają się dwa światy

Więc kto przetrwa?

Czy ukryć się zdołają?

Gdy dwa światy się zderzają

 

Teraz, kiedy to się stało, nie ma już co wypatrywać

Uwierz, że to prawda, one muszą się zderzyć

Nic nie możemy zrobić

 

Gdy zderzają się dwa światy

Gniew i cierpienie

Tych, co pozostali

Dwa światy się zderzają

Kto utrzyma się przy życiu?

Czy zdołają ukryć się?

Ukryć się nie ma gdzie

Gdy zderzają się dwa światy

 

Wykształcony głupiec (The Educated Fool)

Jestem wykształconym głupcem

Więc nie wiem, co powinienem zrobić

W tej niezręcznej sytuacji

Która została na mnie wymuszona

 

Kiedy tak idę sam

Prosto w dolinę życia

Mam całe życie doświadczenia

Tak, mam tyle do rozdania

 

Otwórz księgę na pierwszym rozdziale

Może życie zaczyna się pomału

W mrocznych myślach zawsze zatopiony

Zastanawiasz się nad tym, czego byłeś uczony

 

Jeszcze nigdy tak się nie czułem

Zupełnie jakby drzwi się otworzyły

Do księgi życia… a może śmierci

Czy jest w ogóle jakieś wyjście?

 

Ktoś spogląda na mnie z góry

W samo jądro mojej duszy

Lecz nie powie mi co widzi

Choć ja bardzo chciałbym wiedzieć

 

Chcę opuścić życie sam

Chcę podnieść nie ruszony głaz

Chcę wejść prosto w ogień

Chce spełnić wszystkie żądze moje

 

Czy naprawdę chcesz być

Jeszcze jedną pozycją w statystyce?

Czy może czujesz, ze powinieneś zawalczyć

Że naprawdę zasługujesz na więcej?

 

Czy czasami czujesz

Że masz w sobie potencjał wielki?

To, co masz do dania

Można by zrealizować znacznie lepiej

 

Chce patrzeć jak płonie ogień

Chcę czuć jak świat wiruje mi w głowie

Chcę wiedzieć, czego mogę się nauczyć

Chcę punkt bez wyjścia przekroczyć

 

Czas popłynie

A ja za nim

Czas pójdzie na przód

Lecz ja za nim

 

Chcę poznać jaką odpowiedź życie niesie

Chcę spotkać ojca mego po śmierci

Chcę wejść w światło prosto

Chcę nie czuć strachu tylko rozkosz

 

Chcę opuścić życie sam

Chcę podnieść nie ruszony głaz

Chcę wejść prosto w ogień

Chce spełnić wszystkie żądze moje

 

Czas popłynie

A ja za nim

Czas pójdzie na przód

Lecz ja za nim

 

Nie zaglądaj obcemu w oczy (Don’t Look To The Eyes Of A Stranger)

Nie zaglądaj obcemu w oczy

Unikaj spojrzenia głupca

Nie zaglądaj obcemu w oczy

Ktoś obserwuje, gdy zapada noc

 

Czujesz, ze ktoś cię śledzi

Musisz gdzieś wiać

Czy pierwszy raz w życiu

Czujesz taki strach?

 

Podnosi się adrenalina

Serce zaczyna ci walić

Zaczynasz biec

Pot spływa ci po twarzy

 

Nie wiesz w którą pójść stronę

Lepiej się ukryj

On jest coraz bliżej

Lepiej wymyśl coś

 

Obyś tylko nie dotarł

Do punktu bez wyjścia

Bo możesz po raz ostatni

Światło dnia oglądać

 

Nie zaglądaj obcemu w oczy

Unikaj spojrzenia głupca

Nie zaglądaj obcemu w oczy

Ktoś obserwuje, gdy zapada noc

 

Jak się macie, przyjaciele? (Como Estais Amigos)

Jak się masz, przyjacielu?

Za śmierć tych, których nie znamy

Czy zegniemy kolana, by modlitwę zmówić

Nigdy nie poznają, że ich los może nas obchodzić

Czy mamy podtrzymywać ogień?

Czy pielęgnować rozpalony ogień?

Czy mamy próbować pamiętać

Co jest dobrem, a co złem?

 

Koniec łez, koniec łez

Jeśli żyć będziemy cały wiek

Amigos, koniec łez

 

Jeśli zapomnimy o nich

I ich ofierze

Czy podłość

I smutek znowu przyjdą do nas?

Czy mamy zatańczyć w słońcu?

Czy mamy wznieść toast za pokój?

Czy mamy wylać łzy radości?

Czy mamy oddalić bestię?

 

Koniec łez, koniec łez

Jeśli żyć będziemy cały wiek

Amigos, koniec łez

 

W środku siedzi niemy krzyk

Musi zostać w środku

Bez zwycięstwa, bez wygranej

Tylko ból i przerażenie

 

Koniec łez, koniec łez

Jeśli żyć będziemy cały wiek

Amigos, koniec łez

 

Koniec łez, koniec łez

Jeśli żyć będziemy cały wiek

Amigos, koniec łez