W muzyce nie powinno być konkurencji

 

Iron Maiden ogłosiło ostatnio swoje najbardziej ambitne i nadzwyczajne plany dotyczące następnej trasy koncertowej. Nazwana Somewhere Back In Time World Tour 2008 składa się z trzech części, począwszy od koncertów w lutym i marcu w 20 wybranych miastach na pięciu kontynentach. W ciągu siedmiu tygodni zwiedzą Indie, Japonię, Amerykę Północną, Centralną, Południową i Australię. Dalsze tournee będzie kontynuowane w Ameryce Północnej w późnym maju i czerwcu a zakończy się w lipcu i sierpniu na stadionach i festiwalach w całej Europie. Podczas tournee zespół zagra przed ponad półtora milionową publicznością i przebędzie około 100,000 mil.

Tournee Somewhere Back In Time odświeży trochę historię zespołu, a dokładnie wydarzenia, które działy się w latach 80-tych. Wizerunek sceny będzie taki jak podczas trasy koncertowej Powerslave Tour w latach 1984-85. Będzie to najprawdopodobniej najbardziej złożony i widowiskowy pokaz w historii grupy.

Dla Australijskich fanów będzie to nie lada gratka, ponieważ zespół ostatnio grał dla nich w 1992 roku. W obliczu tych faktów, Joe Matera, redaktor serwisu internetowego Ultimate-Guitar rozmawia z gitarzystą Dave Murray, o nadchodzącym tournee, jego roli w zespole oraz posądzeniach o Satanizm.

Ultimate-Guitar: Ostatni raz Iron Maiden grało w Australii w 1982 roku. Jakie masz wspomnienia z tamtej wizyty?

Mam jakieś dobre wspomnienia. Pamiętam, że podróżowaliśmy po Australii i wiele czasu spędzaliśmy w Sydney, to było niesamowite. Zrobiliśmy sobie wycieczkę i odwiedziliśmy Gmach Opery. Kiedy byliśmy w Sydney robiliśmy wiele podobnych temu rzeczy. Jeśli tym razem wszystko pójdzie dobrze, będziemy mieć więcej czasu, by zobaczyć wiele ciekawych miejsc poza Sydney.

Nadchodzące tournee będzie skupiać się głównie na latach ’80-tych. Czy Iron Maiden ma już ustalony wygląd sceny i wybrane utwory które zagra?

Tak. Wygląd sceny w całości będzie stylizowany na wzór kultury Egipskiej, podobnie jak trasa Powerslave. Chcemy się do tego porządnie przyłożyć, a skupimy się głównie na piosenkach które powstały głównie w połowie lat 80-tych. Chociaż jest wiele piosenek, które zasadniczo znamy, to będziemy musieli się dużo nauczyć, ponieważ niektórych z nich nie graliśmy od jakichś 20 lat. Będziemy musieli się nieco wrócić i uczyć od nowa, ponieważ mogliśmy zapomnieć, jak się je gra i jak to w ogóle powinno brzmieć (śmiech). Jesteśmy z tego powodu porządnie podekscytowani, ponieważ kilka z tych utworów jest naprawdę niezłych i będzie fajnie tchnąć w nie trochę świeżości, szczególnie kiedy jest z nami Janick [Gers]. Fajnie będzie zagrać te kawałki na trzy gitary. Dlatego też bierzemy się ostro do pracy, żeby wszystko wyszło dobrze.

Kiedy jest trzech gitarzystów, jak to jest możliwe że każdy z was może mieć swoją część grając te stare utwory?

Dochodzimy do tego naturalnie. Siadamy razem, z piosenką, która już była napisana i gramy chwyty, dopasowujemy je do siebie i składamy w jedną całość. Jak wszystko zaczyna brzmieć harmonicznie, ktoś zwyczajnie bierze na siebie główną część a reszcie jest z tym dobrze. Tak zasadniczo, tylko siadamy i dopracowujemy małe szczegóły w studiu nagraniowym, upewniając się że wszyscy gramy ten sam utwór. Ale jest to naprawdę proste i naturalne dla nas wszystkich. Nie siedzimy nad tym nie wiadomo ile, aby wszystko obmyślić. Wszystko wychodzi samo, naprawdę. Czasami brzmi to jak jedna duża gitara a innym razem, słyszysz trzech indywidualnych gitarzystów.

Mając trzech gitarzystów w zespole, czy istnieje między wami współzawodnictwo?

Nie, nic z tych rzeczy, wszyscy czujemy się dobrze koło siebie i nie zawodniczymy między sobą. W muzyce nie powinno być konkurencji. Staramy się nawzajem uzupełniać, a nie walczyć kto, co ma grać. Jest nam ze sobą bardzo dobrze i cieszymy się nawzajem, że możemy razem grać. Chcemy tworzyć muzykę, bo to lubimy. Poza tym, jaki jest cel współzawodnictwa? To nie jest piłka nożna, siatkówka, football amerykański lub coś podobnego, gdzie jesteś przeciw innemu zespołowi. To jest zespół i panuje do tego zupełnie inne podejście.

Odnośnie pisania utworów, czy Steve [Harris] komponuje swoje utwory a potem pokazuje je wam, żebyście mogli dodać do nich swoje nuty?

Tak, Steve zwykle przynosi już muzykę, słowa i melodie gotowe od początku do końca. Jest to dobre rozwiązanie, ponieważ on już wie czego chce i jest nam łatwiej. Siadamy razem, on gra melodię na basie a my dopisujemy resztę. Kiedy jesteśmy na etapie prób, zazwyczaj Steve pracuje z Nicko [McBrain] i ustalają tempo, sprawiają, że wszystko trzyma się kupy. Potem my próbujemy zagrać coś pod to. Gdy tylko jesteśmy w studiu, od razu gramy to na żywo. Dzięki temu utwory od razu brzmią tak jak trzeba, a do tego zawsze można w nich coś zmienić gdy zajdzie taka potrzeba.

Przy tworzeniu wczesnych albumów  Iron Maiden, jak dużo pomagał wam producent Martin Birch?

Rzecz w tym, że zarówno Martin jak i również Kevin Shirley używają tego samego filtra. Mam na myśli tyle, że oboje pozwalają nam robić co trzeba i dają wolną rękę. Martin i Kevin tylko ulepszają muzyką podczas produkcji. Z Martinem było o tyle wygodnie, że wchodziliśmy do studia z własnym materiałem i mogliśmy go już nagrywać, bez większych poprawek. Znam kilku producentów, którzy wchodzą do studia i rządzą wszystkim. Wymagają od zespołów by grały tak a nie inaczej, przez co tracą one swój niepowtarzalny klimat. Brzmią jak producent.  Więc tak naprawdę to mamy wielkie szczęście że Martin i Kevin pozwalają nam robić co chcemy. Nasza tożsamość, tożsamość zespołu jest ciągle ta sama. A oni robią tylko małe poprawki w naszej muzyce, wyciskając z niej jak najwięcej dobrego brzmienia.

Jakie są Twoje bieżące ustawienia wzmacniaczy, gitar i efektów?

Gram głównie na Fender Stratocasterze, mam trochę nowych 100 watowych wzmacniaczy Marshalla, pedał Wah Wah i kilka efektów Marshalla JFX-1. W zasadzie mam klawiaturę nożną, która daje mi możliwość szybkiej zmiany dźwięku jaki chce uzyskać. W muzyce Maiden bardzo często zmienia się rytm, więc mogę szybko nacisnąć odpowiedni pedał, aby zagrać solówkę, zwrotkę, czy uzyskać czysty dźwięk. Generalnie, na scenie zawsze mam cztery lub pięć gotowych ustawień, których zawsze używam.

Czy Iron Maide zawsze było łatwym celem dla obrońców moralności, rozsianych po całych stanach zjednoczonych, uważających, że członkowie zespołu są Satanistami?

Nie znajdziesz nikogo bardziej świętego od nas w tej kwestii. Zdecydowanie nie jesteśmy czcicielami szatana. Myślę, że to wszystko zaczęło się od albumu The Number Of The Beast. Kiedy ukazał się album, przeciwnicy tego rodzaju muzyki zaczęli rozpowiadać takie herezje. Chociaż był to swego czasu duży temat, nie był znowu, aż tak wielki jak ludzie o nim mówili. Generalnie postanowiliśmy to zignorować i zostawić samo sobie.

Niestety zawsze znajdą się jacyś ludzie, którzy mylą fikcją z rzeczywistością.

Tak, racja. Jeśli chodzi o Iron Maiden, muzykę i słowa piosenek, to zawsze uciekaliśmy od rzeczywistości. Zasadniczo o to właśnie chodzi muzyce, słuchasz piosenek, a one zabierają Cię gdzieś daleko. Jeżeli chcesz obejrzeć film lub poczytać książkę, to robisz to po to, aby się zrelaksować. Ma to sprawić, że poczujesz się dobrze, jeśli wiesz co mam na myśli.

W dzisiejszych czasach dużo zespołów nagrywa albumy z coverami, a czy od czasów, kiedy Iron Maiden nagrało kilka coverów, istnieje jakaś szansa, że nagracie w przyszłości cały album, na którym znajdą się tylko covery?

Tak, nagraliśmy kilka coverów w przeszłości, które znalazły się na stronach B singli. Przerabialiśmy takie zespoły jak Free, Jetro Tull, Led Zepelin i Deep Purple, więc jest, czym się chwalić i jestem pewien że inni ciągle jeszcze to robią. Ale nie myślę, że kiedykolwiek zrobimy coś takiego i nagramy cały taki album. Dobrze, że inni to robią, ale z całym szacunkiem, nie myślę żebyśmy kiedykolwiek czegoś takiego dokonali.

2007 ©  Joe Matera – wywiad

2007 © Damian Kmieciak – tłumaczenie