The Number Of The Beast

Najeźdźcy (Invaders)

Widać łodzie w oddali

Znak, że  wojna się zacznie

Nordyckich wojowników wielu

Lśnią w słońcu ich miecze i tarcze

Chwyćcie za broń i się brońcie

Stańcie do walki o swoje życie

Nadszedł dzień sądu, więc czujni bądźcie

Nie uciekajcie w popłochu, nie ustępujcie

 

Przybyli tu morzem

W blasku słońca wrogowie

Żar leje się z nieba

Bitwę zwyciężyć trzeba

Najeźdźcy… Łupieżcy

Najeźdźcy… Grabieżcy

 

Rozpalcie ogniska w obozach

Ostrzeżcie tych na lądzie

Trzeba wydać odezwę

Bo nie starczy nam ludzi

Wikingów jest zbyt wielu

Zbyt mocni są, by im podołać

Wezwijcie posiłki

Sami nie stawimy im czoła

 

Na wzgórze zaczynają się wspinać

Zaraz ruszą do ataku

Przyszli, by zabijać

Nie ma już odwrotu

Najeźdźcy… Walczą

Najeźdźcy… Łupią

 

Szczęk kruszonych toporów i buzdyganów

Ciała rannych wojowników leżą na ziemi

Porozrywane członki i śmiertelne rany

Trup w morzu krwi się ścieli

Zapach śmierci i woń spalonego mięsa

Półżywi walczą do samego końca

Anglosasi przytłoczeni

Padli ofiarą potężnych Skandynawów

 

Rozproszcie się, by uciec gdzieś

Bitwa i tak przegrana jest

Lepiej odejdźcie stad daleko

By walczyć znowu jutro

Najeźdźcy… Gwałcą

Najeźdźcy… Plądrują

 

Dzieci Przeklętych (Children Of The Damned)

Porusz się jak małe dziecko

Lecz jego wzrok może cię przepalić na wylot

Czarne oczodoły to jego złote spojrzenie

Bóg świadkiem, że chce wrócić do domu

Dzieci Przeklętych

 

Porusz się jak trup

Gdyby żył wtedy, ukrzyżowałby nas wszystkich

Teraz staje na ostatnim stopniu

O niepamięci pomyślał, co kusi nas wszystkich

Dzieci Przeklętych

 

Ogień parzy mu ręce, zaczyna się śmiać

Uśmiecha się, gdy ogień przypala mu ciało

Krzyczy z bólu, gdy stapia mu twarz

Skóra schodzi mu z powiek

Patrz jak umiera zgodnie z planem

Teraz został niego popiół, czego nas to uczy?

 

Jesteście Dziećmi Przeklętych

Przyparci do muru zwracacie wzrok ku słońcu

Jesteście Dziećmi Przeklętych

W blasku światła spalacie się jak świece

Dziś w nocy znów zapłoniecie

Jesteście Dziećmi Przeklętych

 

Więzień (The Prisoner)

 

Chcemy informacji… informacji… informacji…

Kim jesteś? Nowy Numer Dwa.

Kto jest Numer Jeden? Ty jesteś Numer Sześć.

Nie jestem numerem! Jestem wolnym człowiekiem!

Ukrywam się, zabić mógłbym żeby zjeść

Padam z głodu, na nogach ledwo trzymam się

Idę na całego, czuję w sobie bestię

Robię ci mi się podoba, robię to co zechcę

 

Biegnij, walcz by żyć, bo ciężko jest

Raz mnie widzisz a raz nie

Zburzę ściany, wyrwę się

 

Nie jestem więźniem, jestem wolną istotą

Moja krew należy tylko do mnie

O przeszłość nie dbam

Wiem tylko, że wychodzę

Jeśli ty mnie zabijesz, to w samoobronie

Jeśli ja ciebie, zemstą to nazwę

Splunę ci w oczy moje wyzwanie

Zaczniesz się bać, gdy cię zawołam

 

Biegnij, walcz by żyć, bo ciężko jest

Raz mnie widzisz a raz nie

Zburzę ściany, wyrwę się

 

Nie jestem numerem, jestem wolną istotą

Będę żyć jak chcę

Lepiej wymaż mnie ze swojej czarnej księgi

Bo i tak prześcignę cię

 

Aleja akacjowa 22 (22 Acacia Avenue)

Jeśli czujesz się samotny i jest ci źle

Znam miejsce, gdzie możemy wybrać się

Na Akacjowej mieszka kobieta, która każdy zna

Jeśli masz tylko ochotę się zabawić

I gotów jesteś swoje zapłacić

To szykuj piętnaście funciachów

Bo każdy jakieś zachcianki ma

 

Jeśli nie chcesz długo czekać

Aż wszyscy inni swoje załatwią

Powiedz jej, że mnie znasz

Wtedy może nawet da ci za darmo

Kiedy tylko będziesz w East Endzie

Tonie wahaj się tam wejść

Możesz na słowo mi wierzyć

Nauczy cię więcej niż jesteś w stanie znieść

 

Nie czas już skończyć z tym wariackim życiem?

Nigdy nie myślisz, co będzie potem?

Po co ci w ogóle takie zajęcie?

Zależy ci na forsie, czy może lubisz rżnąć się?

 

Kiedy pewnym krokiem tak przechadzasz się

Faceci zaraz chcieliby cię mieć

Kiedy idziesz w dół ulicą

Wszyscy przystają i na ciebie gapią się

 

Pod numer 22 zaglądamy wszyscy

Zobaczysz, że w środku jest ciepło

I pali się dziś czerwone światło

Rób z nią co chcesz, może być bita, poniewierana

Ugryź ja, podnieć, rzuć ją na kolana

Lżyj ją, wyżyj się, wszystko, co jej dasz weźmie

Pieść ją, molestuj, zawsze zrobi jak zechcesz

 

Przecież ty cały czas uciekasz

Zostanie z ciebie wrak człowieka

Zmarnowałaś sobie życie

Twierdzisz, że to co robisz daje zyski

Więc dobre jest, nie rań tych wszystkich

Co kochają cię, nie odrzucaj ich

Ci wszyscy faceci, co ślinią się stale

Nie dla ciebie takie życie, skończ z tym ciupcianiem

Pakuj walizki i choć ze mną

 

Liczba bestii (The Number Of The Beast)

Biada wszystkim na ziemi i morzu, gdyż Szatan wie, że

czasu niewiele zostało i Bestię zsyła… Tu jest potrzebna

mądrość. Kto ma rozum niech liczbę Bestii przeliczy:

liczba ta bowiem człowieka. A liczba jego: sześćset sześćdziesiąt

sześć. – Apokalipsa św. Jana, 13, 18

Zostałem sam z pustką w głowie

Potrzebowałem czasu, by wykrzesać z niej wspomnienia

 

Co to było? Czy mogę wierzyć, że to co widziałem

To prawda była nie fantazja?

 

Czy w snach z przeszłości ujrzałem

Wpatrujące się we mnie odbicie

Własnego spaczonego umysłu?

 

Bo w moich snach w noc każdą gości

Koszmarna twarz, co mózg wykrzywia

I załamanie przynosi

 

To była ciemna noc, nie było sensu wiać

Chciałem upewnić się, że nikt nie śledzi mnie

We mgle dostrzegłem sylwetek jakiś ruch

Czy ja to widziałem, czy zmysły postradałem?

666 to jest liczba bestii

Zrodził ją na świat ogień diabelski

 

Pochodnie buchnęły, święte pieśni z gardeł popłynęły

Z płaczem wzniesiono do nieba dłonie

Noc rozpromienia jasny promień

C ceremonia się rozpoczęła, Szatan dokonał dzieła

666 to bestii liczba jest

Ofiarny rytuał rozpoczął się

 

To nie może tak trwać, władzy muszę dać znać

Czy to jeszcze jawa jest, czy jakiś wariacki sen?

Tłumy skandują, coraz mocniej hipnotyzują

Nie umiem im się oprzeć… wciąż patrzą mi w oczy

666 to bestii liczba jest

666 dla ciebie i dla mnie też

 

Już wkrótce powrócę

Nawiedzę twe ciało i w ogień obrócę

Bo mój jest i ogień i siła jest

Ja mam władzę i panuję nad mym złem

 

Uciekajcie na wzgórza (Run To The Hills)

Biały człowiek od morza przybył

Nędzę i cierpienie nam przyniósł

Wybił nasze plemiona, zniszczył wierzenia

Wytrzebił dla zabawy dziką zwierzynę

 

Walczyliśmy dzielnie, choć nie było lekko

Na wielkich równinach zrobiliśmy im piekło

Lecz było ich zbyt wielu dla ludu Cree

Czy zdążymy jeszcze wolni być?

 

W tumanach kurzu przez pustkowie pędzą

Konie galopują po równinach ciężko

Zaganiają Indiańców z powrotem do ich nor

Pokonują ich na ich własnym terenie

Morderstwo za wolność, cios w plecy nożem

Kobiety, dzieci, atakują tchórze

 

Uciekajcie na wzgórze, walczcie o życie

Uciekajcie na wzgórze, walczcie o życie

 

Żołnierze na jałowym pustkowiu

Polują i zabijają zwierzynę

Wyrzynają mężczyzn, gwałcą ich żony

Dobry Indianin, to ten oswojony

Sprzedają im whisky, złoto zabierają

Wyniszczają starych, młodych zniewalają

 

Uciekajcie na wzgórze, walczcie o życie…

 

Półświatek (Gangland)

 

Cienie mogą cię ukrywać, mogiła mogą też się stać

Dzisiaj uciekniesz, lecz może już jutro przestaniesz się bać

Prosisz o światło dnia i chwilę wytchnienia

Czy twoje dzieci z mordercą będą miały do czynienia?

 

Martwi – nic nie powiedzą

W półświatku – morderstwo na sprzedaż

Martwi – nic nie powiedzą

W półświatku – gdzie giną kryminaliści

 

Twarz w oknie łypie na ciebie wrogo

Choć to tylko twoje odbicie, ciarki cię przechodzą

Ile można się ukrywać? Jak długo trzeba czekać?

Siedzisz jak szczur w pułapce,  ale musisz przetrwać

 

Cieszyłeś się kiedyś przez chwilę wolnością

Powietrzem się upajałeś, a świat był jak przyjaciel

Aż przyszedł dzień, gdy zaczęło źle dziać się

Zostałeś sam, ale żywy na jak długo?

 

Nóż przystawiony do gardła, następne ciało na śmiecie

Z umowy się wywiązać, robotę wykonać z uśmiechem

Morderstwo z zemsty albo za pieniądze

Śmierć na ulicy lub więzienie mroczne

 

Martwi – nic nie powiedzą

W półświatku – morderstwo na sprzedaż

Martwi – nic nie powiedzą

W półświatku – gdzie giną kryminaliści

 

W półświatku – nie zdradza się tajemnic

 

Całkowite zaćmienie (Total Eclipse)

Mrok zimny jak stał swej godziny czeka

Dzieci oddają pokłon słońcu i przelękłe krzyczą

Zemsta matki natury na tych, co niweczą jej cud

Dzieci wojny w Rajskim Ogrodzie

Zamienią prochy nasze w lód

 

Słońce nie wschodzi – ognie zamienione w sople

Słońce nie wschodzi – nie czujemy własnych potrzeb

 

Na całym świecie ludzie przystają

W ich oczach przerażenie

Cień padł na nich wszystkich

By zmiażdżyć ich jak muchy

W lodowatym deszczu, rozszalałym morzu

Nie ma dokąd uciec

Uderzenie zimy niczym huraganu młot

 

Na całym świecie oczekiwanie

Na jakieś mądre słowo od przywódcy

Bo nie tylko obłąkani słuchają głupców

„Czy to już koniec?” krzyczeli

Ściskając kurczowo bogactwa swe umierali

By przetrwać trzeba burzę przetrzymać

 

Minął już czas, gdy człowiek patrzył z wyższością

Jego święta korona już dawno z głowy strącona

Tak wiele czasu trwała niewola

To dopiero początek, podróż jeszcze nie skończona

 

Pozdrowione niech będzie twe imię (Hallowed Be Thy Name)

Czekam aż uderzą w dzwon, siedząc w tej zimnej celi

Rozmyślam nad przeszłością, choć czasu mam niewiele

Bo o piątej zawisnąć mam na szubienicy

Zegar ostatnie dla mnie chwile liczy

 

Przyszedł już ksiądz z ostatnim namaszczeniem

Przez kraty raz jeszcze rzucam spojrzenie

Na świat, co tak mi się nie udał

 

Możliwe, że ktoś się pomylił po prostu

Nie mogę powstrzymać strachu, co we mnie wzrasta

Czy to naprawdę koniec wszystkiego, a nie zły sen jakiś?

 

Niech ktoś mnie przekona, że to tylko zły sen

Od krzyku nie łatwo jest powstrzymać się

Słowa uciekają, kiedy chcę coś powiedzieć

Łzy płyną, lecz czemu ja właściwie płaczę

Śmierci przecież nie musze bać się

Wierzę w to, że nic naprawdę się nie kończy

 

Kiedy strażnicy eskortują mnie na plac

Ktoś woła z celi: „ Z Bogiem idź”

Lecz jeśli Bóg istnieje, dlaczego na to pozwala?

 

Idę, a całe życie przed oczami mi faluje

Choć bliski mój koniec, niczego nie żałuję

Pochwyćcie moją duszę, bo gotowa jest ulecieć

 

Zważcie na me słowa, wieżę, że dusza moja żyje

Niw martwcie się, bo choć odszedłem z tego świata

Odszedłem tam, gdzie mieszka prawda

 

Kiedy twój koniec będzie już blisko

Może zrozumiesz wtedy wszystko

Życie tutaj to tylko dziwne złudzenie