The X Factor

Znak krzyża (Sign Of The Cross)

Jedenastu okrytych całunem świętych

Ich sylwetki na tle nieba

Ten na przedzie wysoko krzyż trzyma

Przyszli ze mnie grzechy zmyć

 

Stoję samotnie na wietrze i w deszczu

Czuję jak strach we mnie wzbiera

Odczuwam zmianę prądów

Burza powoli się zbiera

Podniecenie powstrzymuje strach

Zwątpienie w to, w co wierzysz

Zaraz twoja wiara zostanie poddana próbie

Pozostaje tylko czekać na to, co nieuniknione

 

Dlaczego Bóg mnie chroni

Nawet gdy nie jestem tego godzien?

Myślałem, że mam dar wewnętrznej siły

Niektórzy nazwaliby to pokutą

Dlaczego pisane mi samotnie stawić temu czoła

Zadaję sobie to pytanie

Sama modlitwa przy życiu mnie nie utrzyma

Czuję że znów rośnie we mnie strach

 

Będą wznosić modły, gdy nadejdzie czas

Przyjdzie odpokutować, gdy nadejdzie sądu dzień

Wszyscy winni się wykrwawią, gdy nadejdzie czas

Upomną się o twoją duszę, by zabrać ją daleko gdzieś

 

Znak krzyża

Imię róży… ogień na niebie

Znak krzyża

 

Przyniosą wieczny ogień

Przyniosą nam wszystkim nieśmiertelność

Wzniosą sakrament, by świat pobłogosławić

Mój stwórca, mój Bóg przyjdzie duszę ukoić

 

Znak krzyża

Imię róży… ogień na niebie

Znak krzyża

 

Straciłem miłość niebios

Wybrałem żądze ziemskiego świata

Jedenastu okrytych całunem świętych

Przyszło ze mnie grzechy zmyć

 

Władca much (Lord Of The Flies)

Już nie obchodzi mnie ten świat

Chcę tylko żyć własną fantazją

Los rzucił nas na te brzegi

Co miało być właśnie się spełnia

 

Odkryłem, że podoba mi się życie w zagrożeniu

Życie na krawędzi daje poczucie spójności

Kogo obchodzi  teraz co dobre, a co złe – to jest rzeczywistość

Zabijamy żeby przetrwać, gdziekolwiek się znajdziemy

Musimy się gdzieś wyrwać i ukryć

 

Nie chcę końca istnienia

Musimy się przygotować na każdy żywioł

Chcę poczuć, że jest w nas siła

Nie potrzebny nam kodeks moralny

 

Lubię mieszane uczucia i złość

Wyzwalają we mnie zwierzę i moc, którą da się odczuć

Czuję się świetnie, adrenalina skoczyła w górę

Podniecony i porażony tym, co z nas zostało

 

Święci i grzesznicy

To coś w nas siedzi

Jesteśmy władcami much

 

Święci i grzesznicy

To coś na s prowadzi

 

Być władcą much

 

Człowiek na krawędzi (Man On The Edge)

Na autostradzie korek, nie ma gdzie uciec

Samochód ja k piekarnik, normalnie można się upiec

Nigdy nie jest tak jak powinno być

Tego, co nam się należy nie możemy mieć

 

Aktówka, śniadanie i człowiek na krawędzi

Z każdym krokiem jest coraz bliższy obłędu

Czy ktoś tam z nieba spogląda w dół?

Bo nic nie jest fair, sam tylko spójrz

 

Spada…

 

Dość ma już tej obłudy i czekania

W niebie jest dziura dla aniołów do całowania

Jestes trędowaty, bo nie pasujesz do reszty

W kraju ludzi wolnych spryt ci wystarczy

 

Kiedyś budował dla kraju pociski

Teraz go nie stać na drobne prezenty

Zanim odejdzie przemierza miasto całe

Spojrzenie w przyszłość, miasto kanibali

 

Spada…

 

Wojenne losy (Fortunes Of War)

Wojna skończona, wysyłają nas do domów

Czuję, że zupełnie sam zostałem

Nikt nie rozumie, co ten konflikt uczynił

Tym wszystkim, którzy teraz do siebie wracają

 

Boję się o życie, jednak to nie ciało zostało zranione

Jak mam sobie sam poradzić z tą torturą?

Żywe obrazy i powracające koszmary

Leżę zlany potem, aż nie zrobi się jasno

 

Ludzie mówią: „nie martw się”

Mówią, że czas leczy rany i kiedyś miną koszmary

Nie słyszę nawet co do mnie mówią

We własnym świecie żyję

I cały czas trwam w jakimś transie

 

Słyszę czyjeś głosy, może ja zaczynam świrować?

Nocne widzenia są takie realne

Zależy ci czy żywy jesteś czy martwy?

Kiedy się śmiejesz – czy w rzeczywistości płaczesz?

Nie masz pewności, co dzieje się naprawdę

 

Wojenne losy

Wojenne losy

Wojenne losy, nie czuć już bólu…

 

Czasem budzę się i czuję, że pękła moja dusza

Zastanawiam się czy mam dość sił, by dalej żyć

 

Szukam prawdy (Look For The Truth)

Wszystkie moje sny ponure unoszą się jak dym na wietrze

Ściska mnie strach kiedy zapadam w sen

Znów przychodzi koszmar, kiedy nie ma końca

Oto sen, który zmienia ludzi w potwory

 

W domu mojej duszy

W pokojach brzydoty i chłodu

Pozamykane wspomnienia

Wszystkie wątpliwości i niepokoje jakich nie doświadczyłem

 

Teraz znów do mnie przychodzą

Na ich spotkanie się staczam

Strach siedzi w każdym z nas

Mój się obudził i dobrze się ma

 

Szukam prawdy wszędzie

Najgłębsza z wszystkich ran od ciebie

To prawdy nóż

Ostrze nienawiści rozcina na pół

 

Modle się niech coś przerwie mój sen

Może tym razem nie obudzę się

Swą słabość ukrywam jak mogę

Sztylet wbity w umysł jest tego dowodem

 

To moja ostatnia próba

Zaciskam obie pięści

Wobec cieni przeszłości

Biorę głęboki oddech i atakuje z wrzaskiem

 

Szukam prawdy wszędzie

Najgłębsza z wszystkich ran od ciebie

To prawdy nóż

Ostrze nienawiści rozcina na pół

Szukam prawdy wszędzie

Najgłębsza z wszystkich ran od ciebie

To prawdy nóż

Ostrze nienawiści rozcina na pół

 

Pokłosie (The Aftermath)

Powoli zapada cisza na polach daremnej wojny

Plują ołowiem zabawki śmierci

Tu krwawili chłopcy w mundury wciśnięci

Rumaki i wojenne maszyny

 

Przeklinając imię wolności

Maszerują na przód jakby tak trzeba było

Krew naszych braci miesza się z ziemią

 

W błocie i deszczu, o co my walczymy?

Czy to jest warte cierpienia, po co my giniemy?

Kto przyzna się do winy, po co wojna była rozpętana?

Czy w ogóle powinniśmy walczyć, znowu mnożą się pytania

 

Dawniej oracz zaprzęgał tu woły

Tutaj posiewał swój mały sen

Teraz ciała, ręce, nogi leżą porozrzucane

Gdzie gaz musztardowy i gdzie kwitnie drut kolczasty

Każda chwila jest jak rok cały

Nie zostało mi nic prócz łez

Towarzysze moi polegli lub konając leżą

Zostałem sam i pytam dlaczego

 

W błocie i deszczu, o co my walczymy?

Czy to jest warte cierpienia, po co my giniemy?

Kto przyzna się do winy, po co wojna była rozpętana?

Czy w ogóle powinniśmy walczyć, znowu mnożą się pytania

 

Po wojnie zostało uczucie, że nie ma wygranych

Gdy wojna skończona, kim żołnierz się stanie?

 

Sąd niebios (Judgement Of Heaven)

Samotne wołanie o pomoc, wyciągnięta dłoń do kogokolwiek

Cicha modlitwa do Boga o wsparcie

Ta depresja trwa tak długo

Nie pamiętam kiedy byłem szczęśliwy

Tyle już razy chciałem się zabić

Ale to by było zbyt proste, zbyt egoistyczne

Trudniej jest zmagać się z życiem

 

Błądzisz w ciemności, chwytasz się brzytwy by znaleźć drogę

Rzucasz na wiatr karty Tarota

Zaczynasz wątpić w swe przekonania, najgłębsze myśli, całe istnienie

Jeśli istnieje gdzieś Bóg, to niech mi odpowie

I niech powie co los mi zgotuje, gdzie jest moje miejsce

Niech mi powie czy kiedyś spocznę w pokoju

 

Gdybyś mógł kolejne życie mieć

Zmieniłbyś coś czy zostawił tak jak jest?

Gdyby dano ci szansę, zmieniłbyś w ogóle coś?

Kiedy patrzysz w przeszłość

Czy jesteś dumny z tego, co zrobiłeś

Czy zdarza ci się myśleć, że to co wydawało ci się dobre było jednak złe?

 

Całe życie wierzyłem

Że czeka mnie sąd Niebios

 

Całe życie wierzyłem

Że czeka mnie sąd Niebios…

 

Krew na rękach świata (Blood On The World’s Hands)

Czasem to mnie zastanawia

Czasem zmusza mnie do pytań

Czasem nie zasmuca

Zawsze budzi we mnie gniew, ale…

 

Kiedy widzisz, co się dzieje

Całe to szaleństwo wokół

Nikt wydaje się tym nie przejmować

Świat jest taki bezsilny

 

To wymknęło się spod kontroli

Krew na rękach świata

Każdego dnia nowe ofiary

 

Kolejny zamach

Tego samego dnia stworzenie nowe

Do czego oni zmierzają

Bezpieczeństwo świata, który przynosi…

 

Jednego dnia kolejny mord

Ktoś gdzieś przymiera głodem

Innego dnia brutalny gwałt

A ktoś się z nas natrząsa

 

To wymknęło się spod kontroli

Krew na rękach świata

Każdego dnia to samo

 

Brutalność i agresja

Jutro kolejna lekcja

Można się spodziewać kolejnego nalotu

Modlimy się o zawieszenie broni…

 

Mówią, że sytuacja się poprawia

Ale nie ma powodu do zadowolenia

W sąsiednim kraju chaos

Pewnego dnia to może spotkać każdego z nas

 

To wymknęło się spod kontroli

Krew na rękach świata

To nasze epitafium

To wymknęło się spod kontroli

Ktoś powinien o tym wiedzieć

Krew na rękach świata

 

Ktoś powinien

 

Na skraju ciemności (The Edge Of Darkness)

Zajrzałem w samo serce ciemności

Gdzie skrwawiona droga się kończy

Kiedy stajesz w obliczu jądra ciemności

Nawet twoja dusza się kurczy

 

Od tygodnia już czekam

A wciąż siedzę w Sajgonie

Ściany przesuwają się coraz bliżej

Słyszę dżungli wołanie

 

Słabnę z każdą chwilą

A ci w dżungli rosną w siłę

Chciałem odbyć misję

I dostałem ją za własne grzechy

 

Obsłużyli mnie jak w hotelu

Gdzie każdy dostaje to, na co ma ochotę

A kiedy było już po misji

Nigdy więcej nie zachciało mi się następnej

 

Wiem kapitanie, że robiliście to już wcześniej

Mamy problem, jestem pewien, że możecie nam pomóc

Półkownik okazał się gnojkiem, jego metody niepewne

Popłyniecie w górę rzeki i go odnajdziecie

 

W każdym ludzkim sercu konflikt

Jest pokusa, żeby się nie patyczkować

Na tej wojnie wszystko takie pogmatwane

Ale są rzeczy, które nie da się usprawiedliwić

 

Zachowuje się jakby był Bogiem – niedorzeczny wariat

Wasza misja – zlikwidować z największą nienawiścią

Droga jest niebezpieczna i będziecie posuwać się powoli

Tutaj są akta – to wszystko, co musicie wiedzieć

 

Oto jestem, nóż trzymam w ręku

I już wiem, dlaczego geniusz musi zginąć

 

Stoję sam w ciemnościach

Krew spływa mi po rękach

Tam, gdzie siedział poeta-wojownik

Leżą teraz resztki człowieka

 

Zajrzałem w samo serce ciemności

Gdzie skrwawiona droga się kończy

Kiedy stajesz w obliczu jądra ciemności

Nawet twoja dusza się kurczy

 

Druga w nocy (2 A.M.)

Wracam z pracy o drugiej nad ranem, siadam i piwo biorę

Włączam telewizor i zastanawiam się, co ja tu robię

Bezsens i banał wylewa się z ekranu na mnie

I znów się zastanawiam czy to wszystko, co jest dla mnie

 

Znowu tu jestem, spójrz na mnie raz jeszcze

Siedzę tutaj całkiem sam

Bardzo staram się znaleźć coś dla siebie

Jestem tu zupełnie sam

 

Życie jest takie żałosne, chciałbym zostawić wszystko i odejść

To krzesło, to łóżko i te ściany, które walą mi się na głowę

Chwycić się czegoś lepszego, co wyciągnie cię z brudu

Dać sobie spokój, czy wytrwać i znosić biedę?

 

Znowu tu jestem, spójrz na mnie raz jeszcze

Siedzę tutaj całkiem sam

Bardzo staram się znaleźć coś dla siebie

Jestem tu zupełnie sam

 

Niedowiarek (The Unbeliever)

Kiedy zaglądasz do swego wnętrza

Czy nie masz problemu z tym co widzisz?

Myślisz, że możesz zachować spokój ducha

I mieć wiarę w siebie lub być zadowolonym?

 

Lubisz siebie chociaż trochę

Czy miałbyś raczej chęć być kimś innym?

Gdybyś miał tylko okazję, choć nie myślałeś nigdy o tym

Czy zmienić coś miałbyś ochotę

 

Całe życie uciekałem

Całe życie się ukrywałem

 

Czuję, że zalewam się paranoją

Niczym rak się wgryza w skórę moją

Czy straciłeś wiarę we własne siły?

Co z szacunkiem dla siebie, czego możesz się spodziewać?

 

Całe życie uciekałem

Całe życie się ukrywałem

 

Całe życie… uciekałem i błądziłem

Swej wierze… umknąć pozwoliłem

Całe życie… uciekałem i błądziłem

Swej wierze… odpłynąć pozwoliłem

 

Boisz się w swoje myśli zajrzeć?

Martwisz się tym, co znajdziesz?

Czy chciałbyś prawdę znać?

Czy to ważne, co do stracenia masz?

 

Uwolnij ten gniew, co tkwi w tobie

Wylecz tych kilka nieśmiertelnych grzechów w sobie

Czy naprawdę obchodzi cię, co myślą ludzie?

Czy masz dość siły, by wyrzucić z siebie winę?

 

Całe życie uciekałem

Całe życie się ukrywałem

 

Całe życie… uciekałem i błądziłem

Swej wierze… umknąć pozwoliłem

Całe życie… uciekałem i błądziłem

Swej wierze… odpłynąć pozwoliłem