2 października 1995
PRODUCENT
Steve Harris, Nigel Green
WYTWÓRNIA
EMI (Europa), CMC (Ameryka Północna)
STUDIO NAGRAŃ
Barnyard Studios
Znak krzyża (Sign Of The Cross)
Jedenastu okrytych całunem świętych
Ich sylwetki na tle nieba
Ten na przedzie wysoko krzyż trzyma
Przyszli ze mnie grzechy zmyć
Stoję samotnie na wietrze i w deszczu
Czuję jak strach we mnie wzbiera
Odczuwam zmianę prądów
Burza powoli się zbiera
Podniecenie powstrzymuje strach
Zwątpienie w to, w co wierzysz
Zaraz twoja wiara zostanie poddana próbie
Pozostaje tylko czekać na to, co nieuniknione
Dlaczego Bóg mnie chroni
Nawet gdy nie jestem tego godzien?
Myślałem, że mam dar wewnętrznej siły
Niektórzy nazwaliby to pokutą
Dlaczego pisane mi samotnie stawić temu czoła
Zadaję sobie to pytanie
Sama modlitwa przy życiu mnie nie utrzyma
Czuję że znów rośnie we mnie strach
Będą wznosić modły, gdy nadejdzie czas
Przyjdzie odpokutować, gdy nadejdzie sądu dzień
Wszyscy winni się wykrwawią, gdy nadejdzie czas
Upomną się o twoją duszę, by zabrać ją daleko gdzieś
Znak krzyża
Imię róży… ogień na niebie
Znak krzyża
Przyniosą wieczny ogień
Przyniosą nam wszystkim nieśmiertelność
Wzniosą sakrament, by świat pobłogosławić
Mój stwórca, mój Bóg przyjdzie duszę ukoić
Znak krzyża
Imię róży… ogień na niebie
Znak krzyża
Straciłem miłość niebios
Wybrałem żądze ziemskiego świata
Jedenastu okrytych całunem świętych
Przyszło ze mnie grzechy zmyć
Władca much (Lord Of The Flies)
Już nie obchodzi mnie ten świat
Chcę tylko żyć własną fantazją
Los rzucił nas na te brzegi
Co miało być właśnie się spełnia
Odkryłem, że podoba mi się życie w zagrożeniu
Życie na krawędzi daje poczucie spójności
Kogo obchodzi teraz co dobre, a co złe – to jest rzeczywistość
Zabijamy żeby przetrwać, gdziekolwiek się znajdziemy
Musimy się gdzieś wyrwać i ukryć
Nie chcę końca istnienia
Musimy się przygotować na każdy żywioł
Chcę poczuć, że jest w nas siła
Nie potrzebny nam kodeks moralny
Lubię mieszane uczucia i złość
Wyzwalają we mnie zwierzę i moc, którą da się odczuć
Czuję się świetnie, adrenalina skoczyła w górę
Podniecony i porażony tym, co z nas zostało
Święci i grzesznicy
To coś w nas siedzi
Jesteśmy władcami much
Święci i grzesznicy
To coś na s prowadzi
Być władcą much
Człowiek na krawędzi (Man On The Edge)
Na autostradzie korek, nie ma gdzie uciec
Samochód ja k piekarnik, normalnie można się upiec
Nigdy nie jest tak jak powinno być
Tego, co nam się należy nie możemy mieć
Aktówka, śniadanie i człowiek na krawędzi
Z każdym krokiem jest coraz bliższy obłędu
Czy ktoś tam z nieba spogląda w dół?
Bo nic nie jest fair, sam tylko spójrz
Spada…
Dość ma już tej obłudy i czekania
W niebie jest dziura dla aniołów do całowania
Jestes trędowaty, bo nie pasujesz do reszty
W kraju ludzi wolnych spryt ci wystarczy
Kiedyś budował dla kraju pociski
Teraz go nie stać na drobne prezenty
Zanim odejdzie przemierza miasto całe
Spojrzenie w przyszłość, miasto kanibali
Spada…
Wojenne losy (Fortunes Of War)
Wojna skończona, wysyłają nas do domów
Czuję, że zupełnie sam zostałem
Nikt nie rozumie, co ten konflikt uczynił
Tym wszystkim, którzy teraz do siebie wracają
Boję się o życie, jednak to nie ciało zostało zranione
Jak mam sobie sam poradzić z tą torturą?
Żywe obrazy i powracające koszmary
Leżę zlany potem, aż nie zrobi się jasno
Ludzie mówią: „nie martw się”
Mówią, że czas leczy rany i kiedyś miną koszmary
Nie słyszę nawet co do mnie mówią
We własnym świecie żyję
I cały czas trwam w jakimś transie
Słyszę czyjeś głosy, może ja zaczynam świrować?
Nocne widzenia są takie realne
Zależy ci czy żywy jesteś czy martwy?
Kiedy się śmiejesz – czy w rzeczywistości płaczesz?
Nie masz pewności, co dzieje się naprawdę
Wojenne losy
Wojenne losy
Wojenne losy, nie czuć już bólu…
Czasem budzę się i czuję, że pękła moja dusza
Zastanawiam się czy mam dość sił, by dalej żyć
Szukam prawdy (Look For The Truth)
Wszystkie moje sny ponure unoszą się jak dym na wietrze
Ściska mnie strach kiedy zapadam w sen
Znów przychodzi koszmar, kiedy nie ma końca
Oto sen, który zmienia ludzi w potwory
W domu mojej duszy
W pokojach brzydoty i chłodu
Pozamykane wspomnienia
Wszystkie wątpliwości i niepokoje jakich nie doświadczyłem
Teraz znów do mnie przychodzą
Na ich spotkanie się staczam
Strach siedzi w każdym z nas
Mój się obudził i dobrze się ma
Szukam prawdy wszędzie
Najgłębsza z wszystkich ran od ciebie
To prawdy nóż
Ostrze nienawiści rozcina na pół
Modle się niech coś przerwie mój sen
Może tym razem nie obudzę się
Swą słabość ukrywam jak mogę
Sztylet wbity w umysł jest tego dowodem
To moja ostatnia próba
Zaciskam obie pięści
Wobec cieni przeszłości
Biorę głęboki oddech i atakuje z wrzaskiem
Szukam prawdy wszędzie
Najgłębsza z wszystkich ran od ciebie
To prawdy nóż
Ostrze nienawiści rozcina na pół
Szukam prawdy wszędzie
Najgłębsza z wszystkich ran od ciebie
To prawdy nóż
Ostrze nienawiści rozcina na pół
Pokłosie (The Aftermath)
Powoli zapada cisza na polach daremnej wojny
Plują ołowiem zabawki śmierci
Tu krwawili chłopcy w mundury wciśnięci
Rumaki i wojenne maszyny
Przeklinając imię wolności
Maszerują na przód jakby tak trzeba było
Krew naszych braci miesza się z ziemią
W błocie i deszczu, o co my walczymy?
Czy to jest warte cierpienia, po co my giniemy?
Kto przyzna się do winy, po co wojna była rozpętana?
Czy w ogóle powinniśmy walczyć, znowu mnożą się pytania
Dawniej oracz zaprzęgał tu woły
Tutaj posiewał swój mały sen
Teraz ciała, ręce, nogi leżą porozrzucane
Gdzie gaz musztardowy i gdzie kwitnie drut kolczasty
Każda chwila jest jak rok cały
Nie zostało mi nic prócz łez
Towarzysze moi polegli lub konając leżą
Zostałem sam i pytam dlaczego
W błocie i deszczu, o co my walczymy?
Czy to jest warte cierpienia, po co my giniemy?
Kto przyzna się do winy, po co wojna była rozpętana?
Czy w ogóle powinniśmy walczyć, znowu mnożą się pytania
Po wojnie zostało uczucie, że nie ma wygranych
Gdy wojna skończona, kim żołnierz się stanie?
Sąd niebios (Judgement Of Heaven)
Samotne wołanie o pomoc, wyciągnięta dłoń do kogokolwiek
Cicha modlitwa do Boga o wsparcie
Ta depresja trwa tak długo
Nie pamiętam kiedy byłem szczęśliwy
Tyle już razy chciałem się zabić
Ale to by było zbyt proste, zbyt egoistyczne
Trudniej jest zmagać się z życiem
Błądzisz w ciemności, chwytasz się brzytwy by znaleźć drogę
Rzucasz na wiatr karty Tarota
Zaczynasz wątpić w swe przekonania, najgłębsze myśli, całe istnienie
Jeśli istnieje gdzieś Bóg, to niech mi odpowie
I niech powie co los mi zgotuje, gdzie jest moje miejsce
Niech mi powie czy kiedyś spocznę w pokoju
Gdybyś mógł kolejne życie mieć
Zmieniłbyś coś czy zostawił tak jak jest?
Gdyby dano ci szansę, zmieniłbyś w ogóle coś?
Kiedy patrzysz w przeszłość
Czy jesteś dumny z tego, co zrobiłeś
Czy zdarza ci się myśleć, że to co wydawało ci się dobre było jednak złe?
Całe życie wierzyłem
Że czeka mnie sąd Niebios
Całe życie wierzyłem
Że czeka mnie sąd Niebios…
Krew na rękach świata (Blood On The World’s Hands)
Czasem to mnie zastanawia
Czasem zmusza mnie do pytań
Czasem nie zasmuca
Zawsze budzi we mnie gniew, ale…
Kiedy widzisz, co się dzieje
Całe to szaleństwo wokół
Nikt wydaje się tym nie przejmować
Świat jest taki bezsilny
To wymknęło się spod kontroli
Krew na rękach świata
Każdego dnia nowe ofiary
Kolejny zamach
Tego samego dnia stworzenie nowe
Do czego oni zmierzają
Bezpieczeństwo świata, który przynosi…
Jednego dnia kolejny mord
Ktoś gdzieś przymiera głodem
Innego dnia brutalny gwałt
A ktoś się z nas natrząsa
To wymknęło się spod kontroli
Krew na rękach świata
Każdego dnia to samo
Brutalność i agresja
Jutro kolejna lekcja
Można się spodziewać kolejnego nalotu
Modlimy się o zawieszenie broni…
Mówią, że sytuacja się poprawia
Ale nie ma powodu do zadowolenia
W sąsiednim kraju chaos
Pewnego dnia to może spotkać każdego z nas
To wymknęło się spod kontroli
Krew na rękach świata
To nasze epitafium
To wymknęło się spod kontroli
Ktoś powinien o tym wiedzieć
Krew na rękach świata
Ktoś powinien
Na skraju ciemności (The Edge Of Darkness)
Zajrzałem w samo serce ciemności
Gdzie skrwawiona droga się kończy
Kiedy stajesz w obliczu jądra ciemności
Nawet twoja dusza się kurczy
Od tygodnia już czekam
A wciąż siedzę w Sajgonie
Ściany przesuwają się coraz bliżej
Słyszę dżungli wołanie
Słabnę z każdą chwilą
A ci w dżungli rosną w siłę
Chciałem odbyć misję
I dostałem ją za własne grzechy
Obsłużyli mnie jak w hotelu
Gdzie każdy dostaje to, na co ma ochotę
A kiedy było już po misji
Nigdy więcej nie zachciało mi się następnej
Wiem kapitanie, że robiliście to już wcześniej
Mamy problem, jestem pewien, że możecie nam pomóc
Półkownik okazał się gnojkiem, jego metody niepewne
Popłyniecie w górę rzeki i go odnajdziecie
W każdym ludzkim sercu konflikt
Jest pokusa, żeby się nie patyczkować
Na tej wojnie wszystko takie pogmatwane
Ale są rzeczy, które nie da się usprawiedliwić
Zachowuje się jakby był Bogiem – niedorzeczny wariat
Wasza misja – zlikwidować z największą nienawiścią
Droga jest niebezpieczna i będziecie posuwać się powoli
Tutaj są akta – to wszystko, co musicie wiedzieć
Oto jestem, nóż trzymam w ręku
I już wiem, dlaczego geniusz musi zginąć
Stoję sam w ciemnościach
Krew spływa mi po rękach
Tam, gdzie siedział poeta-wojownik
Leżą teraz resztki człowieka
Zajrzałem w samo serce ciemności
Gdzie skrwawiona droga się kończy
Kiedy stajesz w obliczu jądra ciemności
Nawet twoja dusza się kurczy
Druga w nocy (2 A.M.)
Wracam z pracy o drugiej nad ranem, siadam i piwo biorę
Włączam telewizor i zastanawiam się, co ja tu robię
Bezsens i banał wylewa się z ekranu na mnie
I znów się zastanawiam czy to wszystko, co jest dla mnie
Znowu tu jestem, spójrz na mnie raz jeszcze
Siedzę tutaj całkiem sam
Bardzo staram się znaleźć coś dla siebie
Jestem tu zupełnie sam
Życie jest takie żałosne, chciałbym zostawić wszystko i odejść
To krzesło, to łóżko i te ściany, które walą mi się na głowę
Chwycić się czegoś lepszego, co wyciągnie cię z brudu
Dać sobie spokój, czy wytrwać i znosić biedę?
Znowu tu jestem, spójrz na mnie raz jeszcze
Siedzę tutaj całkiem sam
Bardzo staram się znaleźć coś dla siebie
Jestem tu zupełnie sam
Niedowiarek (The Unbeliever)
Kiedy zaglądasz do swego wnętrza
Czy nie masz problemu z tym co widzisz?
Myślisz, że możesz zachować spokój ducha
I mieć wiarę w siebie lub być zadowolonym?
Lubisz siebie chociaż trochę
Czy miałbyś raczej chęć być kimś innym?
Gdybyś miał tylko okazję, choć nie myślałeś nigdy o tym
Czy zmienić coś miałbyś ochotę
Całe życie uciekałem
Całe życie się ukrywałem
Czuję, że zalewam się paranoją
Niczym rak się wgryza w skórę moją
Czy straciłeś wiarę we własne siły?
Co z szacunkiem dla siebie, czego możesz się spodziewać?
Całe życie uciekałem
Całe życie się ukrywałem
Całe życie… uciekałem i błądziłem
Swej wierze… umknąć pozwoliłem
Całe życie… uciekałem i błądziłem
Swej wierze… odpłynąć pozwoliłem
Boisz się w swoje myśli zajrzeć?
Martwisz się tym, co znajdziesz?
Czy chciałbyś prawdę znać?
Czy to ważne, co do stracenia masz?
Uwolnij ten gniew, co tkwi w tobie
Wylecz tych kilka nieśmiertelnych grzechów w sobie
Czy naprawdę obchodzi cię, co myślą ludzie?
Czy masz dość siły, by wyrzucić z siebie winę?
Całe życie uciekałem
Całe życie się ukrywałem
Całe życie… uciekałem i błądziłem
Swej wierze… umknąć pozwoliłem
Całe życie… uciekałem i błądziłem
Swej wierze… odpłynąć pozwoliłem