Tym razem w sprawie filmu ‘Iron Maiden: Flight 666′, jako ostatni inwigilowany jest Adrian Smith.
Metal Hammer: Widziałeś film i wydaje się że motywem przewodnim powtarzanym jak mantra jest to, że Iron Maiden jest zespołem w który ludzie mogą wierzyć”. Czy to jest coś tak bardzo ważnego?
Adrian Smith: ”Myślę, że to co jest bardzo ważną częścią zespołu, to ta cała filozofia kryjąca się za sceną. Dzień po dniu, po prostu… jestem gitarzystą, pisze utwory, gram na scenie, ale oczywiście chodzi o coś więcej niż tylko sam zespół. Robię to co robię. Ważne jest aby ludzie wiedzieli, że jesteśmy prawdziwym zespołem, ponieważ w dzisiejszej muzyce jest dużo pieprzenia.”
Metal Hammer: Zazwyczaj masz reputację jednego z najbardziej lubiących prywatność ludzi w zespole… jak się czułeś będącym śledzonym na każdym kroku przez ekipę filmową?
Adrian: “Ironicznie, prawdopodobnie najlepiej ze wszystkich układało mi się z tą ekipą. Znałem tych ludzi już wcześniej i zwyczajnie lubię ich jako osoby. Uważałem, że mają dobre intencje. Znowu, rzeczy które robili… oni naprawdę lubią metal… to wszystko co robili wypływało prosto z ich serc, było to zarówno mądre co interesujące więc myślałem że robią dobrą rzecz, otworzyłem się przed nimi. Kilku chłopaków z zespołu, co można zrozumieć, było wobec nich trochę ostrożnych, więc byłem bardzo zdziwiony kiedy zobaczyłem film na którym jest mnie całkiem sporo. To o czymś świadczy!”
Metal Hammer: Występujesz jako jeden z główniejszych przedstawicieli zespołu.
Adrian: “Byłem zwyczajnie sobą. Przeprowadziłem już bardzo dużo wywiadów więc wiem co i jak. Na tej trasie skupiano wiele uwagi czasami nawet nie chcę wiedzieć ile, ale czasem miałem ochotę aby wyjść z samolotu na przeciw ekipie filmowej ubrany tylko w skarpetki i coś szalonego jak strój kąpielowy niczym Borat, aby tylko wywrzeć jakieś wrażenie na ludziach. Sam nie wiem… Po prostu chcę jakiejś ekstremalnej reakcji. Ciężko jest być sobą.”
Metal Hammer: Czy miałeś jakieś cele, które chciałeś osiągnąć poprzez film?
Adrian: “Cóż, myślę że na dzień dzisiejszy odkrywa on najwięcej ale ciągle… tylko tyle ile może być pokazane zanim nie będzie już nic do odkrycia. Generalnie zawsze tak będzie. Kiedy dorastałem, Deep Purple było dla mnie całkowitą tajemnicą i wyobrażałem sobie wszystkie rzeczy które zespół mógł robić. Teraz ludzie z Twojego ulubionego zespołu piszą i publikują własne dzienniki oraz mówią Ci o wszystkim co robią na co dzień, co jedli na śniadanie. Więc są dobre i złe strony pokazywania wszystkiego… ale to przecież rozrywka dająca jakiś pogląd na to co dzieje się pomiędzy koncertami.”